Bardzo fajny zespół i płyta prawie tak długa jak czekanie na nią (od 2004). Fachowcy mówią, że wokalista Grzegorz Uzdański jest przegięty, mi się to przegięcie podoba, bez niego mało kto zwróciłby uwagę na zespół. Grzegorz ma dykcję czy manierę nie do obejścia.
Najbardziej charakterystyczny, by tak rzec, kultowy element Przepraszam: Uzdański monologuje. W sposób irytujący, ale z godnością, a jego opowieści są – jak całe Przepraszam, muzyka i słowa – kawiarniane: prawie zawsze mają początek, ale brak im puenty. W kawiarni wchodzi się w słowo, nie ma dokończonych anegdot, a jeśli opowiadacz lubi szczegóły, „to już w ogóle tragedia”.
Grzegorz śpiewa razem z Joanną Sokołowską (specjalność: kiczowate, rozbrajające wokalizy). Na szczęście nikt nie gra na skrzypcach, bo byłby z tego Kawałek Kulki. A tak – przy muzyce dość gitarowej, raczej niezależnej – wychodzi czasem Pixies, czasem Świetliki. „Niedźwiedź się składa na sto/ i wchodzi do torebki/ jak coś po drodze nie tak/ to wyjdzie i zaryczy” – śpiewa Joanna – „ktoś mnie ukradł i dom już nie ten/ jak dojść do siebie”. Przepraszam jest cudnym żartem z piosenki aktorskiej, poetyckiej, kabaretowej. Może nawet jest reformacją. Są na tyle inni i z tym beztroscy, że swoi. Po Kondratiukowemu: „kto?” – „swój!”. Tak przechodzą przez każde drzwi.
Tekst ukazał się 29/3/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji