Jeden z najbardziej klasycznie brzmiących rockandrollowych składów oddał swoją muzykę w ręce Mikołaja Bugajaka, producenta działającego w hip-hopie jako Noon. „Diamenty” zarejestrowano na setkę, a więc trzech muzyków grało w jednym pomieszczeniu, bez poprawek. Płyta jest uporządkowana, mniej szalona niż wcześniejsze trzy.
Psychocukier, w sensie przekazu wciąż nieskomplikowany, stawia na „Diamentach” na długie, monotonne utwory, jakby drażnił się ze słuchaczem. Lider łódzkiego zespołu Sasza Tomaszewski jak nikt umie wyciągnąć z gitary fantastyczne melodie i wszystkie możliwości brzmieniowe. Literacko jest nietragiczny, ale za to nigdy chyba nie dbał o linie wokalne. A tu jeszcze Bugajak wziął mu tę gitarę z pierwszego planu i schował. Na wierzch dał bębny i głos. Jak Sasza z tego wybrnął? Śpiewu nie ma, są melodeklamacje i skandowanie.
Za melodie wygrywane na gitarze nie dałbym się pokroić, ale ozdobą płyty są mocne przestery, sprzężenia, które w wielu numerach pełnią funkcję solówek. Dobrze wypada pod tym względem przebojowy „Żeglarz”, a wręcz wybitnie „Ty”. „Piosenkę” zredukowano tu do burdonowego dźwięku basu, perkusji bitej na raz i tego, co wyciąga z walizki efektów Tomaszewski, właściwie grający ciągle „obok”. Swoje dokłada producent, wywalający utwór na lewą stronę i z powrotem. To najlepszy tutaj moment. „Diamenty” to mocna, ciężka rzecz, ale tych fantazyjnych gitar trochę jednak brak.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 6/12/13