Nie spodziewałem się, że w jakikolwiek sposób podsumuję rok 2022, ale jakoś w tym tygodniu poczułem potrzebę i że starczy mi oddechu.
Rok temu linia czasu przełamała się na „przed” i „po”, i zaczęły się najważniejsze tygodnie mojego życia. Spędziłem je wśród pomagających, których imion w większości nigdy nie poznałem, i naszych gości, z którymi byłem w kontakcie tak długo, dopóki tego potrzebowali. Być może istnieje jakiś labirynt, przez który mógłbym się dostać do czasów „przed”, ale nie chciałbym tam wrócić. Dla milionów, dziesiątek milionów osób w Ukrainie i z Ukrainy nie ma już powrotu do czasu „przed”, do najbliższych i przyjaciół „sprzed”. Ich życia, domy, miasta są inne niż w takim 2021, często nie istnieją. Nie ma powrotu i myślę, że dla mnie, dla nas, tak samo nie powinno być powrotu.
Pisała o tym Oksana Zabużko. Cała ta zbrodnicza inwazja jest dla świata dowodem, że czas uniezależnić się od paliw kopalnych i reżimów, które kupują sobie prestiż, europosłów, kongresmenów, igrzyska, kluby sportowe i firmy za skrwawiony hajs. Stać nas na bardziej zrównoważony, sprawiedliwy, humanistyczny świat. Jego wartości od roku dobijają się do nas – pod postacią wytrwałej walki Ukraińców o własne istnienie. To nie tylko napaść na dom Ukraińców ich napędza, to również te, zdaje się, zapomniane przez nas wartości.
Piszę to 24 lutego 2023, a wciąż jeszcze nie dobiegł końca długi rok 2022. Nie wiadomo, kiedy się skończy, ale na razie starajmy się mieć i okazywać więcej empatii niż złości. Przebywać razem, próbować rozumieć, mieć odwagę się spotkać i wysłuchać.
*
Jest jeszcze miejsce na słuchanie muzyki? Dużo przez ten rok słuchałem muzyki ukraińskiej. Poznałem bariery stojące między tą muzyką a nami, słuchaczami z Polski i Zachodu, między ukraińskimi zbiórkami, często pomijającymi paypal itd., a nami. Byłem na świetnym koncercie Dakhabrakha w Progresji, nie wróciłem tam już na koncert Latexfauny, trochę żałuję. W dniu występu D. było zimno i wietrznie, kolejka ciągnęła się kilkadziesiąt, może 150 metrów. Byli oni, byliśmy my, byli „oni od dawna stąd”, ludzki patchwork. Zobaczyłem równowagę, jaką zespół potrafi zachować między zabawą a powagą. To nie był manifest ani wołanie o pomoc, to było wspieranie ojczyzny (co za niemodne słowo w Polsce) za pomocą tego, co potrafi się najlepiej. Efektywnie, bez wielkich słów. I można było zapłacić za płyty paypalem.
Byłem na wielu ukraińskich koncertach, rozmawiałem z paroma ukraińskimi artystkami i artystami. Jeżeli ktokolwiek chciałby przeczytać jeden mój tekst za cały rok 2022, niech sprawdzi ten z Dwutygodnika, o tym, jak Ukraińcy wybierali się na zachodnie festiwale. Zwłaszcza taki, na którym mieli też grać Rosjanie. Pojechałem tam. Myślę, że niewiele osób w Polsce mogłoby taki tekst napisać, podpierając rozmowy i oglądanie koncertów ukraińskimi tekstami, dyskusjami. Jestem dumny z tej pracy.
Byłem na wielu ukraińskich debatach, online i na żywo (pod tym względem wielką pracę wykonał festiwal Unsound), nie tylko dotyczących muzyki czy twórczości, ale przede wszystkim właśnie ich. Czytałem sporo ukraińskich tekstów o historii. Skoro mam do nich dostęp, znam język, to kto inny to za mnie zrobi? Polskie też czytałem. Pierwszy raz w życiu znalazłem powód, żeby zaglądać na Twittera i czytać wiadomości nie tylko ukraińskich dziennikarek, artystów, ale też amerykańskich specjalistów od uzbrojenia i od prowadzenia wojny lądowej, niemieckich i fińskich od polityki, itd. Jednak Twittera nie da się na dłuższą metę doświadczać dzień w dzień.
Wielu tekstów nie napisałem, innych nawet nie zacząłem. Najbardziej żałuję, że nie opisałem Unsoundu, na którym w 2022 roku byłem po raz pierwszy (i pewnie ostatni) od początku do końca. Chciałem zmieścić w tym tekście wszystko, co się zdarzyło tamtej jesieni: zamknięcie Pogłosu, niezły, choć pewnie ostatni mój Off Festival, Hidros 9 w Studiu Lutosławskiego, lament nad znikomą obecnością polskiej muzyki niezależnej w mediach i rozmowach. To, że nikomu nie zależy na niezależnej, nawet artystom. Empik. Zmniejszanie się tego, co nasze. Źle to pisanie wychodziło, foch na świat, więc dałem sobie spokój z publikowaniem. Może wojna zmieniła hierarchię tego, co jest dla mnie ważne.
To, co męczyło – odeszło. Zrobiłem coś dla „Polityki”, coś dla Dwutygodnika – to dla mnie zupełnie nowe miejsca do publikowania rzeczy. Wydają się przyjazne.
W sumie już mało pamiętam z okropnych, trudnych lat 2020–2021, z pandemii, chorób, wypadków. Ten niekończący się 2022, pomijając wojnę na pełną skalę, też mi dopiekł, ale to zeszło na drugi plan. Staram się do tych historii nie wracać. Wojna nie pozwala za dużo rozczulać się nad sobą. Jakkolwiek to zabrzmi, z jednej strony jesteśmy wystarczająco daleko, żeby nie cierpieć i nie wywracać swoich żyć do góry nogami, z drugiej – możemy pomóc nawet stąd, z Polski. Kiedy mam siłę, czas i pieniądze, próbuję to robić.
*
To kwestia może ostatnich tygodni, może miesięcy, ale coraz częściej zdarza się, że siedzę przy biurku albo na kanapie, coś tam czytam, piszę i nie słucham muzyki. Ostatnio nawet włączam sobie śpiew ptaków. Bizarne, jak powiedziałaby noblistka. O najnowszej muzyce myślę czasem jak o obowiązku, o „zdanżaniu” nie wiadomo za czym, ale raczej za niczym ważnym.
Coś się kończy. Zaczął się luty, staliśmy z psem na przejściu dla pieszych, czekając na zielone – ale przyjechało żółte, autobus z numerem bocznym 2222. Szedłem między blokami na Bemowie, a raczej na Górcach, mróz, świeciło słońce, ptaki śpiewały. Kobieta zatrzymała samochód na wewnętrznej uliczce, żeby zrzucić dzieciaka do przedszkola czy szkoły, starsza pani powiedziała: „Tu nie można parkować”, matka procedowała bez zmian. Z dobrych intencji jeszcze raz został popiół i kurz. Świeciło słońce, ptaki śpiewały, przesuwałem się jeszcze wśród siedzib ludzkich, ale coraz dalej od zgiełku cywilizacji, coraz bardziej po peryferiach. Poczułem ulgę.