W amerykańskiej muzyce gitarowej jest pewien nurt widoczny przez ostatnie ćwierć wieku. Łagodne granie, bardzo melodyjne, na bazie gitar, ale bogato zaaranżowane. Minęła moda na shoegaze, grunge, na surowe nowopunkowe gitary z Nowego Jorku, na nu metal, a ten wiecznie drugoplanowy styl grania wciąż się trzyma.
Druga płyta Run Dan Run doskonale się w nim mieści, to muzyka do mrużenia oczu w samochodzie, tło jednego z tych amerykańskich filmów o zagubionych w dorosłym życiu odmieńcach. Mówiąc wprost, bardzo dobry utwór „Lovesick Animal” jest gustowną, ale oczywistą zrzynką z Broken Social Scene. Podobieństwo jest uderzające: w brzmieniu, budowie piosenki, wokalach, sposobie nagrania. Równie jasne jest, że oryginał nie został prześcignięty. Południowa Karolina to nie Kanada.
Ten żywy, mieniący się styl Run Dan Run potrafią też przełożyć na nastrojowe, wolniejsze piosenki („False-Hearted Lover”, gładkie „Gestures & Patterns”, senne „Spelling Words”). Wokalista Dan McCurry śpiewa dość wysoko, naturalnie. Zdarza mu się popaść w leniwą manierę i wtedy nudzi, cedzi – na szczęście rzadko.
Płyta do posłuchania i kupienia (również fizyczny nośnik) na rundanrun.bandcamp.com.
Tekst ukazał się 19/1/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji