Na płycie „2” zespołu Saagara tradycyjna muzyka południowych Indii jest tylko jednym z żywiołów. Nasz eksportowy klarnecista Wacław Zimpel dokłada do tego nie tylko słowiańską melancholię, ale też zachodni jazz i oczywiście minimal music.
Wacław Zimpel, laureat Paszportu „Polityki” w dziedzinie muzyki popularnej, nagrał już drugi album z udziałem muzyków z indyjskiego Bangalore. W kwintecie Saagara (czyli Ocean) towarzyszą mu trzej muzycy grający na instrumentach perkusyjnych oraz skrzypek. Sam Zimpel – łączący jazz, minimal music, muzykę etniczną – oprócz klarnetu i saksofonu obsługuje też instrumenty elektroniczne. Ważną rolę odgrywa na płycie poznańsko-berliński producent Mooryc, stały współpracownik klarnecisty.
Szefem sekcji rytmicznej Saagary jest 36-letni Giridar Udupa grający na ghatamie, ceramicznym bębnie-dzbanie. O ile na koncertach czuwa on nad kruchą równowagą między wirtuozerskimi popisami a elementem zabawy, o tyle na płycie większą wagę przywiązuje do dyscypliny.
Melodycznie rządzi Zimpel, który w kunsztowne rytmy muzyki karnatyckiej wnosi słowiańską melancholię. Jego partnerem jest skrzypek Mysore N. Karthik, który dołączył do składu jako ostatni (ale zagrał już na wydanej półtora roku temu pierwszej płycie Saagary). Współbrzmiące, zaplatające się partie instrumentów dętych Zimpla i skrzypiec zdobią np. „Spring Fever” czy „Hot Blooded”. Karthik może i gra techniką, która dla europejskiego ucha brzmi nietypowo i świeżo, ale razem z Zimplem ciągnie skład ku staremu dobremu fusion.
Zimpel zdaje sobie sprawę z tego, że jest innym gatunkiem wirtuoza niż koledzy z Indii. Nie próbuje grać, jakby urodził się tam, przeciwnie – z premedytacją ich rytmy i podziały próbuje zsumować z muzyką zachodnią. Brzmi to trochę, jakby w ten sposób chciał uprzystępnić utwory Saagary, choć dla słuchaczy z Indii, gdzie muzycy zespołu są gwiazdami – paradoksalnie będzie to egzotyczne.
Już od pierwszego utworu instrumenty Zimpla wyrzucają z siebie kaskady dźwięków. W ryzach trzyma je klawiszowa figura, organowy akord, elektronika Mooryca, a wreszcie uwodzicielski, miękki rytm. Pozostali artyści z największą precyzją wypełniają utwory z góry na dół: od wysokich, krótkich dźwięków do niskich, pozbawionych ostrych krawędzi.
Dotąd wizytówkami Zimpla były solowa płyta „Lines” oraz „LAM” nagrane w trio z Krzysztofem Dysem i Hubertem Zemlerem. W tym roku czeka nas jeszcze premiera duetu z gitarzystą Kubą Ziołkiem. Na koncercie Saagary miałem wrażenie, że leży ona na uboczu tego „kanonu Zimpla”. Jednak w odróżnieniu od prezentacji na żywo płyta „2” mocniej ciąży ku tradycji minimal music. W tej odsłonie Zimpla uwielbiam. Płyta „Green Light” nagrana z Zemlerem, Evanem Ziporynem i Gyanem Rileyem to bodaj najbardziej niedoceniony jego projekt. Nowemu albumowi Saagary taki los nie grozi. Krajowa sława Zimpla dogania już tę międzynarodową, wszyscy na niego patrzą. O tej płycie powinno być głośno, a na koncert należy się wybrać obowiązkowo.
Tekst ukazał się 9/3/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji. 13/3/17 tekst został wydrukowany w „Wyborczej”