„Nienormalny świat” przynosi świetne brzmienie i stary, ale niezapomiany materiał. Tak dużo studyjnych nagrań tej legendy punk rocka lat 80. w jednym miejscu? Tego jeszcze nie było.
„Nienormalny świat” to pierwsza winylowa płyta w historii gliwickiej Śmierci Klinicznej, obok Dezertera jednego z najlepszych polskich zespołów polskiego rocka początku lat 80. Obie grupy zawiązały się jesienią ’81, obie wystąpiły na festiwalu Jarocin ’82, tyle że trzy lata później Śmierć Kliniczna już nie istniała, a Dezerter działa do dziś.
Nagrania Śmierci Klinicznej energią i klimatem przypominają stare piosenki Dezertera. Wśród grup z tamtych lat gliwicki zespół wyróżniał się melodyjnością, świetnym wokalem Jerzego Mercika (dołączył w wieku 16 lat!) i Jacka Szafira oraz niezłymi tekstami. Kierujący grupą od strony muzycznej Darek Dusza był rockandrollowcem (współtworzył później Shakin’ Dudi), ale razem z innymi wplatał w utwory elementy reggae, jazzu i nowej fali.
Pod względem muzycznej sprawności Śmierć Kliniczną można porównać z zespołem Lecha Janerki – Klaus Mitffoch, czy wczesnym Voo Voo. Przez skład przewinęli się trębacz Antoni „Ziut” Gralak i saksofonista Mateusz Pospieszalski. Gdy dodać do tego energię Dezertera i Kryzysu, mamy jasność. Chodzi o jeden z najważniejszych polskich zespołów czasu stanu wojennego, świetny muzycznie, ale pozbawiony możliwości nagrania studyjnej płyty.
Koncertowe wcielenie grupy można poznać na wydanej w 1996 r. kasecie „Śmierć Kliniczna” i płycie „1982–1984” (2002). Na nowym winylu są trzy nagrania na żywo, ale dominują studyjne: single z czasów działalności zespołu i niepuszczony wtedy przez cenzurę „Psychopata”. Szafir śpiewa w nim: „Gdyby dostać się do armii, atomowe bomby są/ generałem muszę zostać, by rakietę dostać swą// jestem sam, pozabijam was!”. Do tego trzy wersje nigdy niepublikowane: nagrane w Warszawie „Mój pierwszy pogrzeb”, „Paciorek” i „Zarąbałem cię siekierą”.
Starannie wydaną, wzbogaconą o ciekawą wkładkę płytę powinni sobie sprawić nie tylko miłośnicy archiwów, ale też poszukiwacze inspiracji do nowego buntu. Płyta, owszem, brzmi świetnie, ale ważniejsze jest to, że takie połączenie tekstów, rytmów, muzycznej dyscypliny i otwartości niemal się już nie zdarza. A „Jestem ziarnkiem piasku”, „Nienormalny świat” czy wyrafinowana rytmicznie „Nasza edukacja” (ze słowami: „Kto podliże się roztropnie/ ten otrzyma lepsze stopnie/ tak do końca życia będzie”) powinny mieć osobną gablotę w Muzeum Historii Polski. Z odsłuchem.
Tekst ukazał się 29/11/16 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji