Tytuł nawiązuje do nieśmiertelnej frazy Molesty: „Armagedon jest blisko, przyjdź do nas na boisko, tu hardkor nie disko”. Sofa wywodzi się właśnie z hip-hopu, soulu, czarnej muzyki. Mogą państwo znać ich koncertówkę z O.S.T.R.-em. Grali z nim – według słów rapera – „żywy hip-hop, czyli jazz”.
Na trzeciej płycie Sofa wyciąga te korzenie na parkiet, dodaje jeszcze więcej produkcji i każe tańczyć hedonistyczne disko (żadne tam disco). Nie zaprasza, każe.
Co chwila nam wrażenie, że Sofa, zwłaszcza wokalista Tomasz Organek, z gracją przedrzeźnia pierwszą płytę Cool Kids Of Death. Sposób śpiewania zbliżony do Krzysztofa Ostrowskiego, Maćka Kurowickiego (to pierwsze roczniki lat 70., a śpiewają po chłopięcemu, łobuzersko). Teksty podobne: „Koniec świata jest tak blisko, uciekaj stąd/ zostanie hardkor i disko”. Śpiewają też Kasia Kurzawska i urodzony w RPA Iwo Naumowicz. Przeszli (oprócz tego ostatniego) na polski i dobrze im to zrobiło. Słowa świetne. „Jeszcze kiedyś będziemy/tacy piękni i młodzi (...) ja mam w kieszeni nóż/a na palcu pierścień” („Obrażenia wewnętrzne”). Aranżacja i progresja jak u Blur albo Coldplay, jeszcze te chórki falsetem. Dwutysięczne wychowane na dziewięćdziesiątych i zjedzone przez obecne.
Sofa jest najlepsza, gdy gra bezwstydnie dyskotekowo. Tego wciąż mało na polskiej scenie, wszyscy łakną nowych piosenek i płyty Kamp!. Gdy po Sofowej euforii następuje zjazd, zamulenie, spowolnienie, też jest nieźle. Numery pośrednie, piosenkowe, są świetne. Sofa nie mruga, że to może być żart. Mruga, że może nie być.
Tekst ukazał się 15/3/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji
OSM!