Siłą przewodnią warszawskiego zespołu są wokalistka Magdalena Nowakowska oraz gitarzysta i klawiszowiec Maciek Bąk, zarazem producent materiału. Oprócz nich w składzie są m.in. skrzypaczka i mandolinista. Wśród swych zainteresowań artyści wymieniają folk, blues, psychodelię i alternatywę, własną ich mieszankę nazywając dark country.
Kilka dni temu na koncercie w Warszawie poprzedzali występ Natalii Przybysz, celującej w soulowo-bluesowym repertuarze. Nowakowska śpiewa po angielsku. Są dwa wyjątki: „Żebro” i „Pokolana”. Pierwszy to do bólu (przyjemna) powolna kompozycja w stylu wczesnego Toma Waitsa. Zespół słusznie eksponuje ciekawą partię wokalistki, ale nie rozumiem przekazu: „Żebro, co z niegom stworzona/ ciało odrzuca na stałe/ me serce co pod nim bije / już inną pompuje krew”. W drugiej piosence rządzą gitary i bębny, a wokalistka maluje sugestywny obraz rozstania ze wspomnieniami. Pomagają żywioły, Nowakowska śpiewa: „wywiało myśli o tobie”, a woda ma tu dwie cechy: oczyszcza, ale łatwo się w niej utopić.
Na ogół jednak artystka chowa się w angielszczyźnie, jakby bardziej zależało jej na stworzeniu „zachodniego” klimatu niż na oryginalnych słowach. W nastrojowym „January”, nawiązując do piosenki The Smiths, z trudem, jakby spowolniona, akcentuje: „To die/ by your side/ is not a bad/ idea”.
W „City Of Light” śpiewa Bąk. Całkiem nieźle, dopóki niepotrzebnie się nie rozemocjonuje. Gdy krzyczy na całe gardło: „city of liiiiight/ wandering around/ wasting my time”, po prostu mu nie wierzę. Tekst nie zgrywa się z wykonaniem, ale pod koniec piosenki sytuację ratuje szeptany duet z Nowakowską.
Kompozycje z „Tension” nie są odkrywcze, za to momentami duże wrażenie robią brzmienia, szczególnie w ostrym, kojarzącym się momentami ze świetną Courtney Barnett „Duel”, gdzie znów wokaliści dzielą się obowiązkami. Słychać tu, że Stardust Memories nie są „gwiezdni”, lecz pozytywnie przyziemni – tak jak sami się przedstawiają, folkowo-rockowi. Kojarzą mi się z falą niezłych gitarowych zespołów z połowy poprzedniej dekady, o których dziś już nie słychać, jak Let The Boy Decide czy Iowa Super Soccer.
Cała Polska grała wtedy na gitarach, Stardust Memories szli swoim tempem. Nabierali umiejętności budowania nastroju piosenek i zespołowego grania – to wydaje się w nich najciekawsze. Właśnie muzykowanie „razem” i niesztampowe brzmienia słychać w najlepszym moim zdaniem momencie płyty – brzękliwym zakończeniu „Less”. To w ogóle wyróżniająca się tu piosenka: z intrygującym riffem, ładnie zefektowaną gitarą, partią mandoliny u podstaw, kontrabasem. Po tej płycie doświadczonych muzyków spodziewałem się więcej tak dobrych piosenek.
Tekst ukazał się 28/3/15 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji