Kontrowersja w praktyce – czyli jedni mówią: kapitalne, inni twierdzą: straszne. Album synów „Orient” to jedna z najciekawszych ostatnio rzeczy w hip-hopie. Powrót do starych, przybrudzonych brzmień, do spontaniczności taki Pro8l3m celebruje dość „ładnie”. Syny – po chuligańsku, ale z klasą.
Syny składają się z 1988, czyli Przemysława Jankowiaka, producenta czerpiącego z hip-hopu, free jazzu i awangardowej elektroniki, oraz Roberta Piernikowskiego, rapera i producenta, współtwórcy zespołu Napszykłat. Obaj pochodzą z Pomorza Zachodniego, dziś pierwszy mieszka w Gdyni, drugi w Poznaniu. Spotkali się kilka lat temu jako P/E, improwizujący instrumentalny duet. Teraz jako Syny wydali „Orient”. – P/E to był obóz treningowy, a Syny to już turniej – tłumaczy Piernikowski.
Każdy w międzyczasie nagrywał na własne konto. 1988 (jeszcze jako Etamski) współpracował np. z eteryczną grupą Enchanted Hunters czy gitarowym Kristen. Piernikowski stworzył m.in. muzykę do spektaklu „Król Edyp” Jana Klaty w Starym Teatrze. „Orient” to dla obu nowe otwarcie, ale płyta brzmi „staro”, jak przetarta kaseta przegrywana dziesiątki razy w latach 90. Pytany o początki hip-hopu w Polsce Piernikowski mówi: – Wtedy wolno było robić wszystko w tych szerokich ramach. Teraz już mniej wolno. – Polski hip-hop skostniał – potwierdza 1988.
Mainstreamowi raperzy są w klinczu z własną publicznością: wolą jej nadskakiwać, niż ją zaskakiwać. W podziemiu, do którego zaliczają się Syny, można działać bez obciążeń. Ich zanieczyszczona, szumiąca muzyka z dubowym zacięciem jest niepodobna do krajowego hip-hopu, a jednocześnie porusza miłośników awangardy. Syny muzyką, tekstami i sposobem artykulacji tworzą nieprzyjazny, oleisty klimat, ich muzyka stwarza poczucie zagrożenia i wyobcowania. Nawet nazwa Syny sugeruje dzieci, których rodzice już nie rozpoznają, obce.
Syny to łobuzy hip-hopu, chcą rozbić radio „hitemkamieniem”. „Jak oni robią to, że cisną taki rap/ jak to się stało, że te ch... zniszczyły mój świat” – zawodzi Piernikowski w „J.O.R.T.”. Może narzeka jako Syn, może wchodzi w rolę słuchacza karmionego do tej pory polskim rapem. Na całej płycie bez opamiętania powtarza nazwę zespołu i najprostsze przekleństwa. Czy to tylko zabawa z kliszami? Piernikowski przyznaje się do przetwórstwa haseł z dzieciństwa w Świnoujściu. Najlepsze jest „włanczaj!” – rodzaj herbowego zawołania w świetnym, brudnym „Stoję” („Stoję, a wszystkie ch... dookoła biegną”). „Po co postęp/ będę robił triki proste/ ja bez postępu rosnę”, tłumaczy („Smutnysyn”). Misja: prymitywizm? W jednym z wywiadów Piernikowski mówił: – Chcesz skillsów? Se włącz transmisję z olimpiady w atletyce lekkiej.
To nie takie proste. Artysta używa zniekształconego, „dresiarskiego” głosu. Rujnuje nie tylko stereotyp rapera, ale nawet personę, którą buduje na gruzach tego stereotypu. Wciela się np. w starszą osobę z bloku i buczy: „czekam na listonosza czekam na wnuka (...) kolejna koronka finito amen/ nad głową wisi rtv abonament (...) czysta kartka to mój testament” („Babcia”). W polskim hip-hopie nie ma ani tego tematu, ani zderzenia go z tak brutalną dykcją.
- Ponad wszystkie inne elementy: technikę, słowa, brzmienie, cenię filmowość muzyki – podkreśla 1988. Ma na myśli także... rap Piernikowskiego. – Czym by było kino, gdyby reżyser za każdym razem grał tylko siebie? A tak właśnie jest w muzyce. Ludzie nie kumają, że można być szczerym, jednocześnie nie grając siebie.
„Orient” warstwą słowną nawiązuje np. do Białoszewskiego. Tyle tu złości, co strachu. Piernikowski nasłuchuje bloku: „Sąsiedzi od rana swoje mordy drą/ dziwny ton ma ten dron/ pa na niebo dywany wron/ SYNY spierdalamy stąd” („Złe znaki”), łapie się dwuznaczności słów: „Jestem pierwszy/ pierszy/ ale z brzegu/ jestem numer jeden/ z brzegu/ fale biją biją” („Świnoujście”), obserwuje siebie samego: „Ręce drętwe sztywne/ drewniane palce jak patyki kije/ paznokcie rybie łuski cienkie/ białe plamy witaminy A brak”. Wszystkie teksty są zaskakująco skrótowe, biorąc pod uwagę, jak świetnym opowiadaczem był ten raper na płytach Napszykłat.
Tekst ukazał się 1/4/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji
Pingback:2015 – płyty roku, polskie i zagraniczne – Ktoś Ruszał Moje Płyty
Pingback:Piernikowski - No Fun - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty