Muzycy, którzy chcą i potrafią śpiewać po polsku, założyli przymierze Daleko od Szosy, a teraz wydają składankę.
Jadą na grzbiecie chłodnych postpunkowców: Siouxsie & The Banshees, Gang Of Four, nawet Joy Division. Jadą, ale zeń spadają.
Najmodniejszy zespół lata. Ten przybrudzony, ale bardzo przebojowy pop z dziewczęcym wokalem to dzieło dwojga Amerykanów.
Nad wyraz zabawowy electro-pop. Na zeszłorocznym Offie FM Belfast bardzo się podobali, niektórych uczestników tamtego festiwalu do dziś nie opuszcza widok rozebranych do rosołu Islandczyków grających „Underwear”.
Lekka, przebojowa, a zarazem gitarowa płyta. Nareszcie! Dobry jest klimat roku 2011, nie tylko polskie zespoły śmiało sięgają do stylistyki The Housemartins czy The Smiths.
Wizytę Morrisseya w Warszawie przyćmiła mi sprawa nieszczęsnego sprostowania w „Gazecie”, więc nie byłem w najlepszej formie. Jestem jednak pewien, że koncert – krótszy niż dwa lata temu, ale dłuższy niż krakowskie 63 minuty – był gorszy od tego z 2009 roku.
