Ta nazwa pasuje mi do tego, na co czasem pozwalam sobie w tej rubryce. Wrzucam tu rzeczy z działki red. Handzlika – odważne, ale nierezygnujące z komunikacji. „Jazz” oznaczałby tu muzykę wymagającą, zaspokajającą potrzeby wydumane czy niszowe, a „pospolitość” stałaby może nie za powszechność, ale potoczną rozumialność (czyli anty-niezrozumiałość).
Ołeksandr Myched w książce "Zmieszam z węglem twoją krew", zapuścił się w tereny
obce i zagadkowe nie tylko dla Polaków, ale też dla wielu Ukraińców.