Drugi raz podchodzę do pisania o „Gallipoli” Beirutu. Drażliwy moment, bo przyzwoitą płytę muszę ocenić jako klęskę autora. Nie schowa się on pod organami Farfisa.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.