W płytach hiphopowych najbardziej lubię to, że mają introdukcje. Może się w nich zdarzyć dosłownie wszystko. O.S.T.R. dał ostatnio krótki, poważny monolog o śmierci i muzyce. Curse Ov Dialect zaczynają płytę od „Brotherhood”, które z kolei zaczyna się od przesterowanego fragmentu jakiegoś hitu z lat 80. (bądź jego imitacji), a ten wyradza się w fundament podkładu.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.