Jeszcze jeden późny, przemyślany debiut albumowy. Pochodzący ze Stalowej Woli, a działający w Krakowie Daniel Drumz (właściwie Daniel Szlajnda) wciąż ma mocne więzi ze sceną hiphopową, jednak w ostatnich latach w jego graniu mniej jest funku i soulu, a więcej wysmakowanej elektroniki.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.