Zdarza się rzadko. Włączam w niedzielę jakąś średnio zapowiadającą się płytę – taką, po której właściwie wiadomo, czego się spodziewać – tak tylko, żeby powstawać pomału, przejrzeć nety, gazety, zrobić śniadanie, zjeść na balkonie i tak dalej. Premiera sprzed pół roku, która gdzieś się zawieruszyła, za późno o niej pisać, jedno przesłuchanie i do archiwum.
Ołeksandr Myched w książce "Zmieszam z węglem twoją krew", zapuścił się w tereny
obce i zagadkowe nie tylko dla Polaków, ale też dla wielu Ukraińców.