Na początek zastrzyk na uspokojenie: Ana Roxanne, Ane Brun i Anna McClellan (z prawej).
Dalej coś dzikszego: The Avalanches, Avtomat, The Bug (z lewej) oraz Terry vs. Tori.
Wśród najbardziej wyczekiwanych płyt roku 2023 było nowe Lotto. Okazało się, że płyty są dwie, bardzo od siebie różne: ta nagrana niemal na żywo i ta mocno przetworzona. Piszę o „Axolotlu” i „Summer”.
Dub i harfa, żeńskie zespoły gitarowe i koledzy z dawnych lat. 1965–2020. Piosenki o zmienianiu rzeczy, o pewności siebie i o wytrwałości. Wreszcie feministyczne zaoranie pewnego rapera, ale też bańkowego patrzenia na świat.
Jedno z objawień ostatnich lat – żeński skład Drekoty pod wodzą perkusistki i pianistki Oli Rzepki – oczekiwanie na drugi po „Persentynie” autorski album umila epką z utworami Grzegorza Ciechowskiego. Trzy z pięciu piosenek zarejestrowano na koncercie pamięci lidera Republiki w 2013 roku.
Kilka piosenek najciekawszego nowego zespołu można kupić za cenę herbaty z cytryną. Drekoty spadły z nieba. W roli głównej Ola Rzepka, perkusistka znana ze składów Budynia z Pogodno i Wojtka Kucharczyka (producent tych nagrań). Do tego Magda Turłaj „Karotka”, mocny punkt gorzowskich składów (Kawałek Kulki), i Zosz Chabiera.
Długogrający debiut Drekotów, żeńskiego tria kierowanego przez Olę Rzepkę. – Zawsze grałam z muzykami bardziej doświadczonymi od siebie i musiałam ich doganiać. Mam taki śląski etos pracy we krwi, lubię, jak jest pod górkę, poprzeczka jest wysoko – mówi artystka.
Wartość tej płyty nie polega na tym, że zawiera same świetne utwory albo tworzy niesamowity kolaż gatunków. W muzyce szukamy albo czegoś świeżego, „niesłychanego”, albo przeciwnie – czegoś znajomego. Najfajniej, gdy nowe brzmienie przetwarza i odnawia zapomniane wątki. Na „Sealesii” to się zdarza.
Są dobre wiadomości o artystach, których cenię. Karolina Cicha zdobyła Grand Prix festiwalu Nowa Tradycja, pisałem o nim w „Gazecie” w czwartek. Nie chwaląc się, byłem bardzo przewidujący i dałem jej nazwisko jako przykład tego, o co chodzi w całym tym festiwalu i konkursie dla młodych artystów. Karolina Cicha jest najlepsza, jej ostatnią płytę „Miękkie maszyny” recenzowałem już dość dawno i mam nadzieję, że z nowego projektu wykluje się nagranie dające jeszcze więcej satysfakcji. Na Nowej Tradycji dostała też parę innych nagród, może więc wreszcie zyska uwagę, jaka od dawna jej się należy.
Zespół Drekoty, moje faworytki z ostatnich lat, ma nowy teledysk. Razem z Drekotami zaczęło się jakieś moje nowe życie, zobaczyłem, że muzyka może być oryginalna, piękna i emocjonalna. Jakoś tam moja i jednocześnie wbrew mnie kompletnie. Taka ciekawa po prostu, wciągająca. Że to jest zagadka, nad którą warto się pogłowić, w której poszperać. Niekoniecznie po to, żeby zrozumieć, nie żeby znaleźć, ale żeby szukać. Może się wydarzać coś nowego, nie jestem skazany na to, żeby czekać na polskie LCD Soundsystem, na nowego Cheta Bakera.
Coraz bardziej szacowne wydawnictwo FYH Records wydaje za to epkę grupy Judy’s Funeral. Taka to epka, że prawie płyta – ponad 20 minut muzyki, a poza tym już cała w necie. Może to i dobrze, kupią uzależnieni, których zdąży jeszcze przybyć. Ja sam na razie zaczynam słuchać i mieści mi się to jakoś w co bardziej energicznych dokonaniach trójmiejskiej sceny, z 1926 albo mocnymi fragmentami Ampacity. Trochę tam punk rocka, jest nawet coś w rodzaju grubszego Sisters Of Mercy. Będę się przysłuchiwał. Producentem nagrań jest Goran Miegoń.
Jeszcze kIRk. Wydali w tym roku dwie płyty – i jeszcze im mało. Po skandalu w Genewie, gdy z hotelu skradziono im laptopy z muzyką na nowym album i kawałem dotychczasowego dorobku, zespół szykuje się do wydania nowej epki własnymi siłami. Oprócz nowych utworów przewidziane są tam remiksy Teielte i Napszykłat. kIRk prosi o wsparcie, dlaczego więc nie dopłacić im do wydania? Parafrazując sprzedawców kosmetyków, kIRk jest tego wart.