Serwisy Pitchfork i The 405 twierdzą, że to płyta leniwa, mglista. Że jej autor śpiewa niewyraźnie, nie wiadomo, o co chodzi, kim są bohaterowie, że piosenki się snują, rozpływają bez konkluzji. Nie mogą dziennikarze zrozumieć Nowozelandczyka, a chcą bardzo.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.