Na wakacjach mieszkałem w małej miejscowości nad Bałtykiem, „u ludzi”. Wędrówka przez las do plaży zajmuje 15 minut. Oprócz pokoi, domku, zagrody żółwia, huśtawki i dalszych atrakcji miejsce to dysponuje wysokiej klasy restauracją specjalizującą się w rybach. Właściciel, markotny brodaty 50‑, 60-latek, jest ani chybi rybakiem. Jego urocza żona dogląda spraw pensjonatu, on cierpi i narzeka w pasiastej koszulce, no i prawdopodobnie czesze hajs z całej tej imprezy.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.