Symptomatyczna historia. Równe sześć lat temu Robert Sankowski pisał w „Wyborczej”: „Rok 2009 upłynie w Wielkiej Brytanii pod znakiem świetnych kobiecych debiutów. Po Little Boots i La Roux przyszedł czas na Florence Welch ukrywającą się pod nazwą Florence & The Machine”.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.