Czwarta płyta Oranżady jest podróżą koleją z Otwocka do warszawskiego Wawra. Płyta trwa tylko 30 minut (i tak dłużej niż ww. podróż). Taki czas trzeba wykorzystać efektywnie. Po „Once Upon A Train” zostaje ważny niedosyt (oraz jeszcze pięć stacji do Powiśla – por. książki Malickiego).
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.