18 utworów średnio po dwie minuty, bardzo mało słów i muzyki. Zaczyna się od „v1”, mocnego punktu albumu – koślawy bit, klawiszek, gitarka, banjo i (zgaduję) czajnik z gotującą się wodą, lekki rozstrój instrumentów.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.