The Fall to Mark E. Smith. Wokalista i lider wciąż wymienia muzyków, zatrudnił i zwolnił ich około setki.
Ciekawsze od nagrań są ostatnio występy The Fall, jak na Off Festivalu w zeszłym roku, gdy połowa publiki wyszła z koncertu zniesmaczona, a reszta z bananami na twarzy śledziła, jak Smith zatacza się po scenie, przewraca statywy, czyta teksty z kartki, bełkocze, zgłaśnia i ścisza swoich muzyków.
Najciekawszy The Fall to początek lat 80., płyty takie jak „Hex Enduction Hour”, „Perverted By Language”. Później weszli w pop, w elektronikę, znowu ostre gitary i do tego komputery, a głos i maniera Smitha wciąż są te same, tak jak abstrakcyjne teksty, wykrzykiwane z charakterystycznym „a” na końcu frazy, jak „take off‑a”.
Super, że ten 54-letni produkt zapaści robotniczego Manchesteru na 29. płycie wciąż wierzga. Są na „Ersatz GB” numery z nieustępliwym transem („Nate Will Not Return”), metalowe riffy („Greenway”)... Po staremu. Dwóch ludzi nie zgodzi się, czym jest punk rock. Jeśli jednak muzyka jest chaotyczna, apokaliptyczna i wkurzająca, a do tego nie brak w niej poczucia humoru, to jesteśmy blisko.
Tekst ukazał się 17/11/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji