Jest tu wszystko to, za co kochamy brytyjskiego rock and rolla: „Combat Sports” to szybki i bezbolesny zastrzyk z piosenek – 11 przyzwoitych trzyminutówek z gitarami, bębnami i dobrym wokalem.
Ciekawie robi się w łagodnym utworze „Maybe (Luck of the Draw)”, gdzie rockersi z Vaccines podążają śladem Szkotów z Belle & Sebastian – wspierając się przy tym syntezatorami. W bujającym, glamowym „Take It Easy” słychać echa lat 70., podobnie jak w „Nightclub”, który zawiera z kolei rodzaj gitarowej fanfary z podręcznika pamiętnego Thin Lizzy. Im więcej czasu spędzam z The Vaccines, tym bardziej podoba mi się ta płyta.
To przyjemna niespodzianka, bo wydawało się, że po błyskotliwym debiucie „What Did You Expect From The Vaccines” (2010) zespół powoli, acz konsekwentnie podążał długą i bolesną drogą w dół. Tymczasem Brytyjczycy wydali jeden z najlepszych albumów roku w swoim gatunku.
Tekst ukazał się 5/5/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji