Znakomity klarnecista Wacław Zimpel spotyka się z innym mistrzem tego instrumentu – starszym o pokolenie Amerykaninem Evanem Ziporynem. Towarzyszą im wszechstronny perkusista Hubert Zemler i gitarzysta Gyan Riley, syn kompozytora Terry’ego.
Już po nazwiskach widać, że bliżej niż do jazzu może im być do współczesnej muzyki awangardowej i etnicznej. Wspaniale brzmi „Id Kiss Gale”, eteryczna ballada Ziporyna, liczy się każdy szmer. Utwór zaczyna się kruchą, sonorystyczną partią perkusji i flażoletami gitary, a gra obu klarnetów zapiera dech w piersiach – to nawet nie dialog, tęskny motyw wygrywany przez Ziporyna i Zimpla przypomina raczej wspólne oddychanie. Panowanie nad instrumentami ma znamiona mistrzowskiej klasy. Ten akurat utwór jest zbudowany klasycznie, ale na „Green Light” dużo jest intensywnej gry, często oba klarnety grają odmiennie, przy dwóch ścianach.
Błyszczą wszyscy muzycy, np. w miniaturze „Dial-a-Scent” Zemler popisuje się grą na metalofonie. Dawno nie słyszałem tak zespołowej płyty. Trudno uwierzyć, że album nagrano w półtora dnia i że było to pierwsze spotkanie w tym składzie. Wspólne inspiracje: muzyka indyjska, gamelan czy wschodnioafrykańska, to za mało, żeby to mogło wyjść tak niewiarygodnie dobrze. 12-minutowy delikatny „Gupta Gamini” brzmi jak finał nie płyty, ale muzyki w ogóle. Płyta wydarzenie.
Tekst ukazał się 13/11/15 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji
Pingback:Najlepsze płyty roku 2015 - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty