Melodyjna, melancholijna, dobrze napisana – taką płytę mógłby nagrać Elvis Costello. Podobny głos miał Roy Orbison. W rękach „kiwi croonera” Marlona Williamsa każda piosenka zmienia się w czarodziejską pieśń.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.