W amerykańskiej muzyce gitarowej jest pewien nurt widoczny przez ostatnie ćwierć wieku. Łagodne granie, bardzo melodyjne, na bazie gitar, ale bogato zaaranżowane. Minęła moda na shoegaze, grunge, na surowe nowopunkowe gitary z Nowego Jorku, na nu metal, a ten wiecznie drugoplanowy styl grania wciąż się trzyma.
Szukam bodźców u Jakuba Ziołka i ukojenia u Mary Lattimore. A do tego polecam
spaghetti western Giorgio Fazera, szorstkość Order of the Rainbow Girls i wiele innych.