Za dużo nie napiszę o tym, jakich instrumentów i urządzeń używa Industry Standard. Proszę sobie wyobrazić bardzo przemysłowe, taśmowe techno, które ma duszę. Proszę zaufać własnej złości i niedoskonałości.
Co tam u kolegów? Paweł Starzec w objętości podwójnego winyla (73 minuty) daje album rytmiczny, ostry, wściekły nawet. To już nie jest muzyka do ćwiczeń na publicznej siłowni pod gołym niebem ani „dobra do pracy”, kiedy na maks wkurwiony(a) musisz cisnąć w ciągu jednego dnia i nocy robotę, na której wykonanie powinieneś był(a) dostać pełny tydzień i darmową kawę bez ograniczeń. Tempa za szybkie, nerw za duży. Odczytuję na „Dominant Hand” i przymus, i poczucie niesprawiedliwości, choćby takie, które czuje się, patrząc na polską sferę publiczną. Co do tytułu, jestem leworęczny i przyzwyczaiłem się może, że dawniej takie osoby jak ja zmuszano do robienia wszystkiego tak, jak większość sobie wyobraziła, że powinniśmy robić.
To zabrzmiało, jakbym miał świadomość naszej odrębności, jakbym czuł dumę. Ta duma i ten opór zaczynają się od małych rzeczy. Również podejrzenie, że nie wszyscy na świecie jesteśmy tacy sami i że zwyczajnie nie musimy być tacy sami, w pewność zamienia się stopniowo. Na początku przecież opieramy się na wiedzy, przekonaniach, zabobonach osób, którym ufamy. Bardziej doświadczonych. Dopiero z czasem, jeśli gorset nie jest zbyt ciasny, wybijamy się na niepodległość i samodzielne myślenie, to jednak wymaga wysiłku, pracy nad sobą, niegubienia rytmu.
Dlatego te nieustępliwe rytmy Industry Standard odbieram jako wyraz oporu. Należy bardzo ostrożnie podchodzić do poglądów wyrażanych przez większość, należy domyślnie sprzeciwiać się bezmyślnej masie i mechanizmom jej działania, a dopiero później rozważać jej argumenty. Takie podejście oznacza życie i funkcjonowanie bez poczucia bezpieczeństwa, co Paweł Starzec bardzo dobrze zna. Dlatego jego album jest wiarygodny.
Oczywiście ci ze słuchaczy, którzy lubią równy, ostry rytm, dźwięki zmiażdżone i skompresowane, a także różne blaszane odgłosy, brzdęki, zgrzyty, będą zadowoleni. Do mnie jednak przemawiają oprócz muzyki wszystkie te rzeczy, o których wspomniałem, a także to, że od początku do końca autor przygotował tę płytę sam (nagranie, produkcja, mix, mastering, zapewne też zdjęcie z okładki, choć o tym bandcamp milczy), że powstała ona w peerelowskim wieżowcu na Długiej, gdzie swoje studia/pracownie/kanciapy ma znacznie większa liczba artystów, wreszcie że jest to pierwsze wydawnictwo długości pełnego albumu obecne w katalogu Positive Regression. Czekam z utęsknieniem na cedeery.
Będę słuchał Industry Standard w domu, pracując, i na rowerze. Dla rozluźnienia zwojów mózgowych i dla podkręcenia wkurwu. Wkurw jest niedocenianą emocją, a ja mam problem z jego wyrażaniem, za często rozmieniam go na złośliwość i cynizm. Dlatego podkreślę, że już zawsze „Dominant Hand” będzie mi się kojarzyć z latem, kiedy pisowski rząd udawał, że pandemia koronawirusa nie istnieje, za to wysłał policję do walki z dzieciakami o kolorowych włosach. Ja też poszedłem na zgromadzenie przed Pałacem Kultury, przez dłuższy czas zastanawiałem się, czy hasło „jebać psy” na pewno jest moim hasłem, a później pogodziłem się z tym, że każdy ma prawo do własnej formy oporu, a wkurw tkwi w nas wszystkich, więc naprawdę nie trzeba padać na kolana w podzięce za kolejne „kompromisy”. Stres ustąpił spokojowi, gdy zrozumiałem, że te dzieciaki to ogarną, poradzą sobie. Czego i państwu życzę.