Słyszeliśmy to od stu tysięcy zespołów w milionie piosenek, i to już parę lat temu. The Sunlit Earth grają brytyjsko-nowojorskie gitarowe piosenki i robią to z dużym wdziękiem. Wiosna potrzebuje takiego rock and rolla.
Zespół z Giżycka radzi sobie dobrze zarówno z jasnymi, błahymi utworami, jak i z trochę bardziej mrocznymi (w tych dość łatwo odczytać nawiązania do konkretnych grup). „Takiego rock and rolla” – trzeba przyznać – starał się już robić np. wrocławski zespół Rotary albo wczesne Myslovitz, a za granicą wiele lat po nich Coldplay i Arctic Monkeys. Są tu zatem słyszalni tyleż Beatlesi, co Joy Division i Kings Of Leon. Najbardziej mi się podoba, gdy w piosenkach gitarowego kwartetu – o The Sunlit Earth teraz mowa – znajduje się miejsce na klawiszowe dogrywki, tak jak w monumentalnym, stadionowym „20 Years & 20 Days” czy wyciszonym, kompletnym, bliskim ideału „Between The Lines” zamykającym płytę.
Płyta ma dwa mankamenty: czytelne nawiązania i pożyczki (jako że chodzi o debiutantów z Polski, jest to problem drugorzędny) oraz to, że wymyślane przez zespół „urozmaicenia” nie są zbyt urozmaicające – często wcinają się w bardzo dobre numery, robiąc w nich trochę wiatru i zaburzając kompozycję. Poza tym jest świetnie. Płyta poprawnie zbudowana dramaturgicznie; nienudna, przyjemna opowieść. Pewnie, że Anglicy robią to lepiej, a słuchając choćby „The Luckiest Man I Never Knew” mam bolesną świadomość, że na drodze polski muzyk – polski słuchacz odbywają się dwa przewalutowania językowe (kupując przekaz od Anglika, mam tylko jedno przewalutowanie). Ale The Sunlit Earth jest dobre. Nie odkrywcze, ale rozwojowe – ta „duża” płyta przewyższa starszą o rok pięcioutworową epkę.
Zamiast dawać kolejne przesłuchanie takim zespołom jak Interpol czy Editors – które prochu już przecież nie wymyślą – można dać szansę komuś podobnemu, młodszemu, ale tu w Polsce grającemu częściej. Z czystym sumieniem zwolennikom wymienionych grup polecam The Sunlit Earth. Bardzo możliwe, że zdobędą serca polskich wielbicieli melodyjnych gitarowych piosenek.
Tekst ukazał się 21/3/14 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji