Chłopaki z Mazutu mają coś, czego może im pozazdrościć wielu zawodowców – skłonność do ryzyka, szukania granic. Właśnie z ciągłych zaskoczeń wynika siła płyty, którą nagrali z Morettim.
Trochę przypadek: Macio Moretti poinformował elektroniczny duet Mazut, że może on skorzystać z jego studia. Duet zrozumiał, że chodzi o wspólne granie. Tak powstał tercet Mazutti, w którym do elektronicznych, transowych, noise’owych – jakkolwiek to określimy, dość głośnych i zrytmizowanych – podkładów Mazutu gra Moretti, jeden z najlepszych polskich perkusistów. Nikt tu nikomu nie dogrywa, obie strony improwizują, obie pozwalają się zaskoczyć, a może wręcz formuła polega na tym, że wciąż się zaskakują, i na pewno nikt tu nie jest dla nikogo tatą.
A mógłby być. Moretti, lat 43, laureat Paszportu „Polityki”, to jedna z najlepiej znanych postaci polskiej muzyki niezależnej. Wywodzi się z metalu, jazzu, punka i muzyki brazylijskiej. Dużo improwizuje, ale również umie wyuczyć najtrudniejsze kombinacje. Grywa z młodymi w małych klubach, grywał w największych salach i na festiwalach ze Zbigniewem Wodeckim i swoim zespołem Mitch & Mitch. Starzy Singers, Shofar, Baaba, Paristetris, Alte Zachen – to wszystko jego zespoły. Ma spory udział w działalności wytwórni Lado ABC, także jako twórca okładek płytowych (robi je też dla artystów tzw. głównego nurtu, np. Hey, Nosowskiej czy Voo Voo).
Styl gry Macia w improwizacji jest trudny do opisania: jest w nim siła, są precyzja i delikatność, a głównym motywem jest przekora, porzucanie pewnych wątków, zanim ktokolwiek ze słuchaczy zorientuje się, że są nudne. Tak to działa np. w LXMP, gdzie Morettiemu towarzyszy biegły w syntezatorach producent muzyczny i multiinstrumentalista Piotr Zabrodzki. Potężne, bezkompromisowe brzmienia i rytmy zmieniają jak w kalejdoskopie, jest w LXMP szaleństwo i humor (nagrali m.in. nową, pasjonującą wersję płyty Herbiego Hancocka „Future Shock”).
Skoro o syntezatorach mowa, warto zauważyć, że na „Kształcie Jazzu Który Ma Dojść” gra również duet Mazut, który powołali do życia fotograf Paweł Starzec i wydawca Michał Turowski. Z początku traktowani ulgowo, w ciągu paru lat zagrali ponad sto koncertów w Polsce i za granicą i z milenialsów bawiących się w zespół stali się całkiem niezłymi muzykami (uważają, że grają coś z pogranicza acid techno, industrialu i szeroko pojętego noise’u). Mają też coś, czego może im pozazdrościć wielu zawodowców – skłonność do ryzyka, szukania granic, stawiania sobie nowych wyzwań.
To oni nadali kształt „Kształtowi Jazzu Który Ma Dojść”. Brzmienie Mazuttiego nie odbiega daleko od Mazutu, jednak całość, mimo że improwizowana, brzmi bardziej przebojowo. Moretti gra perfekcyjnie, podobnie jak w przypadku LXMP, ale ramy zakreślone przez Mazut przesuwa jakby „od wewnątrz”. Efekt: ta muzyka częściej cieszy, niż irytuje – a z LXMP bywa odwrotnie, zresztą celowo. Odpowiedzialny za miks i mastering Jasiek Wroński wykonał świetną pracę: płyta nie przytłacza, jest klarowna, każdy odsłuch daje nowe odkrycia. A można odkryć np. dograne przez tercet instrumenty: kontrabas, organy Hammonda, klarnet czy theremin. Najlepiej zacząć od bujających „Spotkania z mentorem” czy „Moich ulubionych rzeczy” albo tanecznego „Ptaka, który w dziobie ma nutki”. I nie liczyć na jazz.
Tekst ukazał się 23/11/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji