Nareszcie dobre teksty w polskich piosenkach. Bartek Kulik gra i śpiewa na melancholijnej nucie, ale nie zamyka się z gitarą we własnej sypialni. Tak mógłby grać polski Beirut.
Bartek Kulik i zespół Późne Lato wywodzą się z Torunia, stąd w nagraniu jednego z utworów udział wziął lokalny bohater Tomasz Organek. Podobnie jak wokalistka Asia Makaruk odegrał on jednak (na gitarze) tylko rolę uzupełniającą. Bo zespół kierowany przez Kulika jest jakością sam w sobie. Powstała w 2015 r. siedmioosobowa grupa (nie licząc gości) brzmieniem najbardziej przypomina modny kilka lat temu Beirut, czasem trochę już przechodzone piosenki Raz Dwa Trzy, buchającego emocjami Dyjaka, a przede wszystkim złote czasy amerykańskiego folku z lat 60.
Na skojarzenia z Beirutem nakierowuje obfite wykorzystanie sekcji dętej, akordeonu i werbla, klimat cygańskiego grania, a także lekko się łamiący i chętnie idący w górę głos Kulika. Można pokochać, można znielubić – mi bardzo się podoba. Wielkim atutem albumu są poetyckie, czasem surrealistyczne, czasem patetyczne teksty Kulika. Nazwa zespołu to drogowskaz w stronę tematyki piosenek. Mowa jest o włóczędze po bezdrożach z flaszką w kieszeni, o gubieniu się w portowych barach i burdelach.
Przytoczę refren „Prausta”, który wyrzucił mnie z butów: „Z prądem w termosie, lufką w kieszeni, w stronę płonącej pomarańczy/ szli: Cantona, Shearer, Trifon Iwanow – chłopcy z La Manchy/ przez pola mleczy, pod strażą gzów”. Jestem pewien, że każdy, komu obiło się o uszy słowo „młodość”, łaził tymi polami, ale nie wszyscy znają bohaterów tych fraz. Oto narrator wyraźnie snuje wspomnienie z połowy lat 90., bo wraz z kolegami zmienia się w Cantonę – futbolowego wirtuoza, poetę i aktora rodem z Francji, niezłego łobuziaka, Shearera – króla pola karnego, strzelca wyborowego, ulubieńca angielskich kibiców, oraz Iwanowa – szalonego obrońcę twardego jak skała, wesołka o aparycji pirata, kapitana reprezentacji Bułgarii zmarłego w zeszłym roku na atak serca.
Zespół Późne Lato tworzą artyści związani z Toruńską Orkiestrą Symfoniczną i zespołem Disparates. Lubię, gdy grają melancholijne ballady, gorzej jest, gdy skład zbliża się do nurtu piosenki aktorskiej. Za to np. w piosence „10 lat później” idealnie leżą glissanda rodem z orkiestry, a nie zespołu akompaniującego poecie. Można na tej płycie znaleźć ukłony w stronę Dylana, Waitsa, Bukowskiego, ale to artyści biegli w repertuarze symfonicznym dają piosenkom oryginalny, uroczysty nastrój. Fantastycznie zgrali się z wokalem Kulika.
Można się rozmarzyć, można potańczyć, można wznieść toast. Za Późne Lato i późne lato!
Tekst ukazał się 18/5/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji