„Mieszane uczucia” z tekstu singlowej piosenki nowego albumu Błażeja i Iwony Król to najszybszy opis tego, o czym jest ta muzyka. W świecie „Nieumiarkowania” wszystko uwiera, jest niewygodne, warte żalu. „I tak już za późno”.
Bardzo lubię tę poetykę Króla, może po prostu dobrze ją czuję, może się interesuję polskimi tekstami piosenek, może to jakoś zahacza o moje własne doświadczenie, uważam te uczucia za ważne, wytwarzające największą energię, i tak dalej. W każdym razie ten album jest bardzo dobry, a mieszanina uczuć – pozytywna.
Natomiast w poetyce Króla smaki są gorzkie, światem rządzą „niemiłe stany, głębsze odmęty” – niepewność, niepokój, żal, nawet rozchwianie zaburzające percepcję. Wyrzuty pod adresem własnym i nie tylko: „Okazało się że nie dość że mogłaś/ to na dodatek chciałaś (...) i to nie tylko słowa czy zdania/ zapominasz całe strony”. Nie tylko w cytowanym tu „Okazało się” głos bywa zniekształcany, przetworzony, wyżęty, a jednak nadal jest to pop, piosenka o ciężkich czasem sprawach, ale pełna poezji i melodii. Szczytem tego kontrastu jest porywający taneczny singiel „Te smaki i zapachy”, w którym pada choćby takie zdanie: „Niech żebra pękają, przecinając skórę”. To pasowałoby do najstarszych, znakomitych utworów UL/KR, a jednak „Nieumiarkowania” brzmią jak płyta kogoś zupełnie innego. I nawet jeśli kompozytorski talent Króla przez te parę lat rozwinął się w stronę tworzenia coraz bardziej przebojowych piosenek, to niepokój i zamuła się nie zgubiły. Pewnie dlatego nadal mnie to przyciąga.
Od pewnego czasu pod piosenkami podpisują się oboje, Błażej i Iwona Król, na nowej płycie towarzyszy im tylko perkusista Thomas Fietz. Gra Niemca robi wrażenie zwłaszcza w pierwszej połowie płyty (może później się przyzwyczajam). Ale nie tylko to jest świeże. Gorące, pulsujące hipnotycznym rytmem „Godzina piętnasta i ciemno” otwiera się na oścież przy wejściu dzikiego sampla saksofonu. Podobnie „Głodne dusze”, gdzie funkcję klucza pełni jakaś gwizdałka, może pamiętająca peruwiańskich grajków z placów całej Polski, mnóstwo wieczorów temu. Obie te piosenki są popisem Fietza, podobnie jak „Okazało się” z ciarkami hi-hatu.
Dlaczego lubię Króla, czekam na kolejne płyty i wysoko stawiam mu poprzeczkę? Wyszedł od grania na gitarze, wkręcił się w komputerowe efekty i samplowanie, nauczył się bardzo sprawnie śpiewać, a przy tym wszystkim pozostał świetnym melodykiem. Tworzy teksty trochę jak Wojciech Młynarski albo Kazik Staszewski – zna siłę szlagwortu, a do tego czuje harmonię. Umie operować skrótem w słowach i w muzyce. Król nieumiarkowania znowu poprzestaje na półgodzinie gęstej muzyki. Świetna okładka Zbioka Czajkowskiego – te pastele, kształty 3D, mieszane techniki, postinternety – podkreśla tylko, że składniki tego pomysłu na płytę znaleziono na śmietnisku popkultury, ale w jedno stopiły się już w sercu oryginalnego artysty.
Bardzo fajna płyta, potwierdzam. Fajnie, że brzmieniowo taka pastelowo.