Marcin Cichy, producent o sławie sięgającej początku wieku i elektroniczno-jazzowego duetu Skalpel, rozwija solową karierę w godnym podziwu tempie – to druga jego płyta w tym roku. Tym razem Cichy 12 utworów rozdzielił na czworo wokalistów.
Najlepszą piosenką jest duet nowojorczyka Gustava Ahra i Japonki Naoh „Lose My Mind” – z leniwym rytmem, miękkim basem i zatopioną w pogłosach gitarą akustyczną dla głosu męskiego (w zwrotce), i z migoczącym, odwracającym się rytmem dla głosu żeńskiego (w refrenie).
Zwracam uwagę na piosenki, bo „Changes” to najbardziej przystępna płyta w dorobku Cichego, a zarazem oryginalna. Artysta słynie z dopieszczonego brzmienia, bujanie w jego niskich, głębokich tonacjach to przyjemność. Charakterystyczne rytmy akustycznej perkusji i kontrabasu oraz precyzyjnie docięte sample Cichy trzyma w ryzach, pozwala utworom popłynąć w zadumane, nowoczesne pościelówki jak „The Score” czy soulowe „Ocean”. Za każdym razem jednak coś wytrąca utwór i słuchacza ze ścieżek, do których przywykł. W „The Score” to wyrastający nagle mocno basowy szkielet utworu, a w „Ocean” rozkręcające się syntezatory, które atakują wysoki głos Magdy Nazgaroth. W „Glassy” i innych rap Ahra, w melancholijnym „Shut My Eyes” – współbrzmienie fortepianu i syntezatora. Ciekawe, jak kompozycje Cichego sprawdziłyby się w repertuarze kogoś z innej bajki, jakiegoś dużego nazwiska z kolorowych gazet.
Tekst ukazał się 3/6/16 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji