Polska ciekawsza od reszty świata, niewielu debiutantów i rządy pokolenia 30-latków – to główne wnioski z przeglądu tegorocznych albumów. Oto co chcę zapamiętać z 2017 roku.
Z tegorocznych podsumowań roku nietrudno wyciągnąć wniosek, że rok przestał mieć początek i koniec. Donośnie wybrzmiewają głosy, że grudzień to za wczesna pora na podsumowania. Jak to się mówi, ziew. W teatrze, w branży wydawniczej, a nawet piłce nożnej czy hokeju mniej więcej wiadomo, od kiedy do kiedy trwa sezon. W płytach od dawna czegoś takiego nie ma.
Nie ma też pewnie człowieka, który przesłuchałby dokładnie wszystkie płyty roku 2017 i orzekł, które z nich są ważne. Gdyby istniał, pewnie skończyłby robotę w czerwcu 2018. Naturalnie wielu wytknęłoby braki w zestawieniu „człowieka”, stworzyło alternatywne kanony, zestawienia odrzuconych, listy najlepszych przegapionych płyt (Grzegorz Kwiatkowski donosi, że Trupa Trupa znalazła się na takiej liście „Newsweeka” – gratulacje) itp. Trzeba więc działać z tym, co się ma, innego wyjścia brak.
Sezon nie ma końca, ale też słuchanie nie ma końca. Może za pięć lat wciąż będą wypływać płyty przegapione w 2017, przez co mniej pojemności mózgu zostanie na produkcje debiutantów roku 2022. Dlatego nie ma co się krzywić bieżące podsumowania, chyba że ktoś naprawdę nie lubi słuchać muzzyki.
W Płycie Roku „Wyborczej”, którą znów się opiekowałem, czas na oddanie głosu był do 4 grudnia, stąd paru istotnych płyt jurorzy po prostu nie zdążyli przesłuchać. Albo w ten sposób, albo wcale – w styczniu nie mielibyśmy miejsca w druku na teksty o laureatach. Podsumowanie roku zrobiliśmy po raz siódmy, pierwszy raz bez Roberta Sankowskiego. On na pewno żałowałby późno wydanej nowej płyty Kapeli ze Wsi Warszawa, starałby się wyrobić z przesłuchaniem debiutu Min t, płyt Weny, Kapeli Maliszów czy Lotto, zeszłorocznego laureata, którego nowa płyta w chwili publikacji rankingu była bodaj tylko w YouTube.
Czas to pierwszy przeciwnik tego rodzaju zestawień. Kolejny to wydawanie płyt przez kolegów czy znajomych (wierzę w wiarę czytelników we mnie) oraz – w moim przypadku – przez firmę, która mnie zatrudnia, Agorę. Jeśli chodzi o Płytę Roku „Wyborczej”, nie umieściłem w swojej dziesiątce żadnego agorowego albumu, ale kilku z nich słuchałem bez wstydu.
Przede wszystkim „Tamagotchi” Coals – fenomenalny debiut, podobnie jak „Sorja” zasługujący moim zdaniem na podium w kategorii open. Dalej niXes, zespół, którego istnienia w Polsce nie przeczuwałem, ani tym bardziej nie spodziewałem się, że takie cuda robi niedoceniana (na pewno przeze mnie) Ania Rusowicz. Dalej „7” Voo Voo, wydane przez Art 2 Music i dystrybuowane przez Agorę. No i płyta, którą szczególnie upodobali sobie w tym roku dziennikarze – „Noc w wielkim mieście” Młynarskiego, Maseckiego i ekipy wydana przez Lado ABC (też tylko dystrybucja Agory). Wszystkie miałyby miejsce w dwudziestce, dwie lub trzy w dziesiątce.
Poniżej w moich dziesiątkach z Płyty Roku nic już nie zmieniam. Bronię się dyżurnym hasłem plebiscytów: to tylko zabawa, zresztą kolejność nie ma na tych listach pierwszorzędnego znaczenia. Zaznaczam, że chcę jeszcze dokładnie przesłuchać „Re:akcję mazowiecką” Kapeli ze Wsi Warszawa.
To wychodzi w wielu polskich podsumowaniach: jakoś u siebie wolimy niezal, oryginalność i nisze, a na Zachodzie pop, starego dobrego rocka czy hip-hop. Pewnie to kwestia bogactwa światowego rynku, gdzie każdy znajdzie dla siebie coś wyjątkowego, przez co we wspólnym zbiorze zostają artyści i gatunki oswojone. Pokazuje to wykaz poszczególnych „kart do głosowania”, które nadali do „Wyborczej” jurorzy.
Po zeszłorocznym triumfie Lotto w Płycie Roku „Wyborczej” wyobrażałem sobie, że dobrze by było, gdyby teraz wygrało coś piosenkowego, a najwięcej słuchałem Pablopavo i Ludzików. „Ladinola” to jego najlepsza płyta od „10 piosenek” i prawdopodobnie najlepsza w karierze, dziś jeszcze trudno ferować tak dużo ważące wyroki. „VV” Lotto trudniej mi ocenić, bo dotąd słuchałem go tylko z plików. To imponująca, wszechstronna płyta niedająca chwili wytchnienia, podobnie jak poprzednia. Tyle że środki prowadzące ku temu celowi są już zupełnie inne.
Wygrał Stefan Wesołowski, któremu najwyraźniej pomogło wydanie płyty we francuskim Ici d’ailleurs. Gdzieniegdzie czytam krytykę, że to zwykłe islandzkie neo classical sprzed dekady. Uważam, że takie opinie wynikają głównie z nieuważnego słuchania, a płyta „Rite Of The End” Wesołowskiego (który nie cierpi islandzkich nowych klasyków) daje dużo satysfakcji i emocji, co nie jest w Polsce oczywistym połączeniem. Nie jest nadęta, ale jest „duża”, bogata – i to może niektórych słuchaczy odstraszać. Bardzo mi się podoba, tak samo jak punkt widzenia Wesołowskiego na kwestie muzyczne i życiowe.
W kilku słowach komentarza do wyników gazetowego podsumowania odnotowałem, że po pierwsze duety, a po drugie dojrzałość. Po trzecie w Polsce górą są obecnie artyści dopieszczający swoje kompozycje aranżacyjnie. Dewaluację „szczerości” czy „przekazu” uważam za dobry znak – dowodem świetne płyty Muzyki Końca Lata czy 19 Wiosen łączące jakość aranżu z ważkością słów. To już zupełnie inne zespoły niż dekadę temu. Lepsze.
Ze świeża krwią było średnio na jeża, ale wiele nowych składów współtworzyli artyści już znani, zwłaszcza kobiety. O niXes była już mowa. Maniucha Bikont sama jest zjawiskiem, a z kontrabasem Wójcińskiego i ukraińskimi pieśniami w repertuarze stworzyła bardzo oryginalny album. Śmielej też śpiewa w Kobiecie z Wydm Iwona Król, która ściąga męża Błażeja z powrotem na łono muzyki niezależnej. Ten debiutujący zespół starych wyjadaczy również znalazł własny patent na połączenie tekstu, muzyki i aranżu. No i fantastyczny debiut duetu Sorja Morja, który poniosły nie tylko muzyka, teksty i produkcja Lechowicza, ale też wykonania ekwilibrystycznych melodii przez Sadowską.
Długo można o polskiej scenie. W tym roku było u nas znacznie ciekawiej niż na świecie. W Polsce kobiety dzielnie walczyły z facetami, ale za granicą głównym nurtem płynęli niemal wyłącznie mężczyźni. Honoru broniły St. Vincent, Björk, Lorde, ale też grająca imponująco oszczędnie Jlin. Jeśli chodzi o muzykę starego stylu, Laura Marling zaśpiewała na swoim wysokim poziomie, przedwcześnie zmarła Sharon Jones również. I to mniej więcej wszystko.
Oprócz coraz cwańszego poszukującego rapu (Kendrick, Tyler, Vince) liczyła się muzyka okołohiphopowa, odważna i melancholijna – King Krule, Thundercat (tak, moim zdaniem on jest melancholijny), Kamasi Washington, a nawet Algiers. Mocną reprezentację wystawił refleksyjny ambient z Eno i Basinskim, ale czy w podobny sposób nie działają na słuchacza niekończące się monologi Kozeleka, tym razem lepszego z Boye’em i White’em niż jako Sun Kil Moon?
No i powroty. Sympatyczny niemal dla każdego, nostalgiczny LCD Soundsystem, niezapomniany, a po 22 latach dostarczający wybitną płytę Slowdive (muzyka rockowa czy gitarowa kolejny rok jest w odwrocie). Z drugiej strony – Mount Eerie z pierwszą płytą po śmierci Genevieve, żony muzyka. Ekshibicjonistyczne piosenki o umieraniu, śmierci, pamięci, o braku wiary i znikaniu. Gitara i zwykły gość, i historia, która dotyka absolutnie każdą osobę na świecie.
Życzę muzyce, żeby dotykała.
Najważniejszy utwór i najlepszy wideoklip: „Trwamy” Piernikowskiego.
Najlepsze koncerty: Mount Eerie w Małopolskim Ogrodzie Sztuki, Rychlicki/Szpura na festiwalu Unsound.
Polska 1–10
1. Pablopavo i Ludziki – Ladinola
2. Nagrobki – Granit
3. Sorja Morja – Sorja
4. Piernikowski – No Fun
5. Kobieta z Wydm – Bental
6. Stefan Wesołowski – Rite Of The End
7. Maniucha i Ksawery – Oj borom, borom
8. Andruchowycz i Karbido – Litografie
9. L.Stadt – Lstory
10. Muzyka Końca Lata – Złoty krążek
Druga dziesiątka
19 Wiosen – Cesarstwo zwierząt
Bastarda – Promitat eterno
Bitamina – Kawalerka
BNNT – Multiverse
Hatti Vatti – Szum
Lotto – VV
Normal Echo – Kaskady
Trupa Trupa – Jolly New Songs
Zebry a Mit – Laumes
Zimpel / Ziołek – Zimpel / Ziołek
Agorowe
- Coals – Tamagotchi
- niXes – niXes
- Jazz Band Młynarski-Masecki – Noc w wielkim mieście
- Voo Voo – 7
Trzecia dziesiątka. Przyjemne
EABS – Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)
Eric Shoves Them In His Pockets – With Love
Dyjak – Pierwszy śnieg
Happysad – Ciało obce
Kortez – Mój dom
Leepeck – Borderline
Kinga Miśkiewicz – To mi nie
Mitch & Mitch & Kassin – Visitantes Nordestinos
Natalia Przybysz – Nocne światło
Paula & Karol – Our Town
Pogodno – Sokiści chcą miłości
Popsysze – Kopalino
Paulina Przybysz – Chodź tu
Daniel Spaleniak – Back Home
Adam Strug – Leśny bożek
Trzecia dziesiątka. Dziwniejsze
1988 – Gruda
Alameda Duo – The Luminous Guitar Craft of Alameda Duo
Bastard Disco – Warsaw Wasted Youth
Karolina Cicha & Bart Pałyga – Płyta tatarska
Hańba! – Będą bić
Jacaszek – Kwiaty
Lewe Łokcie – Spokojnie, spokojnie
Lost Education – Book Of Dreams
Min t – Assemblage
Romantic Fellas – How To Be Romantic
Rosa Vertov – Who Would Have Thought?
różni wykonawcy – Pępek świata
różni wykonawcy – Projekt Poezja Kulturystyczna
Saagara – 2
TeChytrze – Chłopaki czekajta
Wild Books – 2
Woda – Woda
Świat 1–10
1. LCD Soundsystem – American Dream
2. Mount Eerie – A Crow Looked at Me
3. Neil Young – Hitchhiker
4. King Krule – The Ooz
5. Thundercat – Drunk
6. The National – Sleep Well Beast
7. Slowdive – Slowdive
8. Björk – Utopia
9. Algiers – The Underside of Power
10. Kamasi Washington – Harmony of Difference EP
Druga dziesiątka
Jakub Adamec – Are You Human? Confirmed.
William Basinski – A Shadow in Time
Brian Eno – Reflection
Fink – Resurgam
Mark Kozelek / Ben Boye / Jim White – Mark Kozelek with Ben Boye and Jim White
Kendrick Lamar – Damn
Laura Marling – Semper Femina
Robert Plant – Carry Fire
Vince Staples – Big Fish Theory
St. Vincent – Masseduction
Trzecia dziesiątka dla ambitnych
Arca – Arca
Converge – The Dusk In Us
Courtney Barnett & Kurt Vile – Lotta Sea Lice
Broken Social Scene – Hug of Thunder
Cloud Nothings – Life Without Sound
GAS – Narkopop
Godflesh – Post Self
Jlin – Black Origami
Sampha – Process
Stormzy – Gang Signs & Prayer
Sun Kil Moon – Common as Light and Love Are Red Valleys of Blood
Tyler, The Creator – Flower Boy
Alan Vega – It
Jozef van Wissem – Nobody Living Can Ever Make Me Turn Back
Wiley – Godfather
Trzecia dziesiątka z miłą muzyką
Paloma Faith – The Architect
Feist – Pleasure
Foo Fighters – Concrete And Gold
Sharon Jones and the Dap-Kings – Soul of a Woman
London Grammar – Truth Is a Beautiful Thing
Lorde – Melodrama
Mogwai – Every Country’s Sun
Odesza – A Moment Apart
Perfume Genius – No Shape
Protomartyr – Relatives in Descent
Queens Of The Stone Age – Villains
Spoon – Hot Thoughts
Mavis Staples – If All I Was Was Black
The War On Drugs – A Deeper Understanding
Waxahatchee – Out in the Storm
The xx – I See You
Proszę posłuchać koniecznie płyt: Maca Demarco (ja jestem totalnie nią oczarowany), Toro Y Moi, Exit Someone, Ryana Powera, Keleli, Ariela Pinka, Nite Jewel, Mosesa Sumneya i naszej Poradni G. Może to wpłynąć na Pańskie zestawienie :) Serdeczności :)
O, nawet nie wszystkie z tych znałem, biorę braki na playlistę. Z tych, które znam, Mac najlepszy, powinienem był rzeczywiście dać go w rekomendacjach. Ale i tak wolę „Another One”! Pozdrawiam
a co z Gorillaz? nic? 4 numery naprawde ok a to juz sporo jak na plyte