Jedna z radośniejszych płyt roku, jakby skrojona na najcieplejsze tygodnie. Szwedzki tercet nie martwi się, że jego największym hitem od 10 lat pozostaje „Young Folks”. Przeciwnie, podobny patent z gwizdaniem melodii stosuje w dość ślamazarnej tytułowej piosence z nowej płyty.
Ciekawsze są utwory, w których w nastrój nostalgii lat 60. miesza się o dekadę późniejsze disco, np. w stylu wspaniałych Belle & Sebastian („Do-Si-Do”, „Nostalgic Intellect”). Po mistrzowsku wyprodukowany „What You Talking About?” to krwisty hit z łagodnym refrenem. Nie ma na tej płycie ostrych kantów. Chociaż... W „A Long Goodbye” Peter Morén śpiewa: „we plan our anniversary/ I play the game of happiness and harmony / and honesty has no part in it” – mocne słowa, ale chodzi o bodaj najweselszy utwór na płycie. Tak działa pop. Bohater popowej piosenki jest jak ziarenko niesione przez wiatr, wszystko może się wydarzyć: utwór opowiada historię nieszczęśliwego związku, by spuentować ją: „maybe we’ll never say goodbye”.
„Breakin’ Point” to muzyka z idealnego nigdzie – mogłaby powstać w Kanadzie, Finlandii czy Rumunii. Piosenki śpiewa wokalista o skali i barwie przeciętnego człowieka, nuci się je bezwiednie. Ten album jest jak kryminał: przyjemnie spędzić z nim czas, ale wakacje w swoim tempie toczą się dalej.
Tekst ukazał się 1/7/16 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji