Co oprócz melodyki, śpiewu i basów charakterystycznych dla Madonny czy Glorii Estefan? Fałszywe trąbki z klawisza, cowbell, stare automaty perkusyjne, tropikalna lekkość Tom Tom Club. Marvin Gaye i Afrika Bambaataa.
Daft Punk niech sczeźnie, Madonnie pozwólmy godnie się starzeć. Oto na pop niebie zajaśniała nowa gwiazdka sprawnie poruszająca się w konwencji bliskiej Madonnie z pierwszych lat kariery – w przebojowym, lekkim popie. Różnica polega na tym, że Ronika (Veronica Sampson) jest Brytyjką. Artyści z tego kraju, chcąc nie chcąc, są popkulturowymi erudytami. Tytuł albumu młodej kompozytorki, producentki, wokalistki i wydawczyni wziął się przecież od zamkniętego kilka lat temu sklepu płytowego w jej rodzinnym Nottingham („chodziłam tam co weekend”).
To w Anglii największym powodzeniem cieszą się muzyczne patenty wynalezione w latach 80., tyle że ze wskazaniem na nową falę i post punk. Ronika sięga po tradycję z przeciwnego bieguna i nieznacznie ją uwspółcześnia. Inspiruje się też grupami, które zaczęły od gitar, a skończyły na parkietach Ibizy. Promujące płytę „Shell Shocked” nie tylko tytułem nawiązuje do legendy Manchesteru – New Order. Co jeszcze oprócz melodyki, śpiewu i basów charakterystycznych dla Madonny czy Glorii Estefan? Fałszywe trąbki z klawisza, cowbell, stare automaty perkusyjne, tropikalna lekkość Tom Tom Club. Pierwsze na płycie „Forget Yourself” zaczyna się od słów „wake up, wake up, get up, get up”, niczym „Sexual Healing” Marvina Gaye’a, tyle że odwrotnie. W tym samym utworze słychać echa dokonań pierwszych hiphopowców – łączących elektro z funkiem – jak Afrika Bambaataa czy kosmiczni The Jonzun Crew. A Ronika to przecież nazwa planety ze świata Gwiezdnych Wojen. Te wakacje mogą być jej gwiezdnym czasem.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 4/7/14