Gitarzysta i wokalista Bartosz Marmol w ciągu ostatnich czterech lat nagrał dwie płyty ze swoim rockowym zespołem Administratorr i „Piosenki o Warszawie” z Lesławem z Komet. Teraz z dwoma muzykami stworzył jeszcze inną grupę. Dźwięki gitar odsunął na dalszy plan (choć się ich nie pozbył), a akcent położył na muzykę elektroniczną.
Ciekawa sprawa, bo siermiężna elektronika staje się tłem dla tekstów sięgających w głęboką przeszłość – młody artysta napisał te piosenki w latach 90. Są raczej gorzkie niż słodkie i bardzo daleko im do electro w tradycyjnym punkowym rozumieniu.
- To podróż w czasy końca ubiegłego wieku, do prowincjonalnej polskiej krainy, w której przypadło mi roztrwonić bezpowrotnie i z przyjemnością własną młodość. Tytuł oznacza dokładny czas odjazdu ostatniego autobusu z mojej rodzinnej miejscowości do najbliższego miasta, które było wówczas moim centrum cywilizacji – mówi o albumie Marmol.
W tym kontekście wzruszająca jest „Zgorzelecka”, ballada klasowa w stylu Róż Europy, której refren brzmi: „Byłaś taka zgorzelecka, wszystkie ciuchy miałaś z Niemiec/ Twój chłopak calibrą pod ogólniak przyjeżdżał po ciebie”. Podobna niezdobywalna z przyczyn finansowych dziewczyna jest stałym motywem pisarstwa choćby Fisza. Administratorrowi podobnie jak jemu niełatwo jest zrzucić ulubioną, lekko zrezygnowaną ekspresję, która przylgnęła do twarzy jak maska. Udaje się w zaskakującym „W chowanego na cmentarzu”, w którym monumentalny refren kontrastuje z wyciszoną zwrotką.
Szkoda, że „Sławnikowice/Zgorzelec 17:10” są nieco za długie – nie wszystkie kompozycje trzymają wysoki poziom. Oprócz wymienionych na wyróżniającą ocenę zasługuje na pewno singlowe „Tango corporacione” z niezłym tekstem, chwytliwą melodią i produkcyjnymi sztuczkami.
Tekst ukazał się 30/11/14 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji