Kto jest na bieżąco z serialami, ten ma rozeznanie, co zmalował Andrew Bird, wcielona niewinność i szczerość, najmniej dziwna postać dziwnego nowego folku.
Otóż „Things Are Really Great Here, Sort Of...” to zestaw przeróbek country’owych kamratów Birda z dawnych lat, duetu Handsome Family, którego piosenkę „Far From Any Road” wykorzystano ostatnio w czołówce „True Detective”. Ten utwór z serialu z McConaugheyem i Harrelsonem jest na płycie.
Bird od wokalisty Handsome Family różni się tym, że podczas gdy tamten śpiewa eleganckim barytonem, Bird głos ma raczej wysoki i czysty. Jego instrumenty to skrzypce i gitara, których partie artysta zapętla i robi z tego charakterystyczne piosenki, melodyjne, rzewne i z nerwem. Na skrzypcach Bird gra często niczym na gitarze, bez smyczka, a ostatnią płytę nagrał na jeden mikrofon z żywym składem, który towarzyszy mu także na „Things Are Really...”. O harmonie wokalne dba nowa w tym towarzystwie Tiff Merritt.
Po co 41-letniemu Birdowi cudzy materiał? Amerykanin przerabia mroczne, nieunikające morderczych historii, czasem bluesowe utwory Handsome Family na swoją modłę – w zgrabne, melodyjne, ale niepozbawione folkowej aury czy country’owej melodyki słodkie piosenki. On robi lżejszą i bardziej wdzięczną muzykę niż grupa, którą tu coveruje. Mamy zatem 100 procent Birda plus o wiele więcej amerykańskości, niż ten osobny, rozemocjonowany artysta mógłby udziergać sam. A do tego udane teksty. Już w pierwszych sekundach płyty skrzy się poezja: „katedra w Kolonii wygląda jak statek kosmiczny, jak ręka Boga spadająca z nieba”.
Tekst ukazał się 1/8/14 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji