Zestaw najlepszych płyt dziesięciolecia kończę nagraniami, które zaprzeczały i podważały (to łatwe), a zarazem robiły nowy rodzaj szumu. Niezupełnie wiem, jak mają inni, ale ja na przykład uważam, że najciekawiej się dzieje, gdy spotykają się osobowości. Ludzie utalentowani. Gdy osobowościom się chce zrobić coś nowego, gdy mają potrzebę odrzucenia swojego, za przeproszeniem, dorobku – jest dobrze.
Moim ulubionym wydarzeniem z kategorii spotkanie nie w połowie drogi, ale na nowej drodze, jest Polpo Motel i ich debiut z 2008 roku. Wokalistka barokowa, tłumaczka oper, głos (powiedzmy to) najciekawszy i najlepszy w Polsce – Olga Mysłowska oraz wielki elektronik i prestidigitator Daniel Pigoński spotkali się po to, żeby odetchnąć. Ten oddech wbrew deklaracjom jest wystarczająco niezabawowy, skomplikowany i wielowarstwowy, żeby większość wydumanych płyt dziesięciolecia zjeść na śniadanie. Olga stara się śpiewać ludzkim głosem, ale nie umie pozbawić go magnetyzmu, a zabawkowe instrumenty elektroniczne Daniela nie chcą grać wesołych melodii. Granie Polpo Motel to wyraz wrażliwości dla mnie trudno dostępnej, wciągającej i niebezpieczniej. Pewniej się czuję, idąc na ich koncert, gdy się bawią, skaczą i tańczą, śmieją się do tych morderczych utworów.
Spirytusem movensem polskiego rocka (o, rocku polski, o Urszulo, o Beato!) ostatniego dwudziestolecia jest bez dwóch zdań Macio Moretti. Człowiek, który zawłaszczył i zgwałcił lata dziewięćdziesiąte, a następnie owinął sobie wokół małego palca XXI wiek. Jako że Kwadratowi nie nagrywają płyt, uczcić wypadło mi drugie wydawnictwo ansamblu Mitch & Mitch „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)” z 2006. Grupa powstała, żeby grać country, wystąpiła nawet z sukcesami na Pikniku Country w Mrągowie. Po tym pierwszym okresie wyewoluowała z duetu szaleńców w bandę wirtuozów odgrywających ściemnione kowery (to właśnie „12 Catchy Tunes”). Ślady melodii z włoskiego porno, spaghetti westernów, seriali młodzieżowych – i dołączona do płyty mapa kawałków (Polska, NRD, Japonia, Francja, Floryda, Meksyk, Teksas, Argentyna, Białrouś, Finlandia itp.). Na właśnie wydanej trzeciej płycie „XXII Century Sound Pioneers” oprócz dwóch liderów gra siedem osób plus goście.
To Lado ABC, wytwórnia Morettiego właśnie, wydała Polpo Motel oraz Miczów oraz wiele innych bardzo, bardzo dobrych rzeczy, jak Baaba, Cukunft, Horny Trees, Kristen, Paristetris, Starzy Singers. W połowie wydań udziela się wprawdzie sam ww. spirytus, ale należy to traktować jako znak jakości muzyki. Wszystkie te płyty są cudownie opracowane graficznie, to überładne przedmioty. Muzyka sama się broni, ale jak kto głuchy, to przynajmniej się digipakiem pocieszy.
Było jeszcze mnóstwo płyt godnych uwagi, ostatnio weszło w obieg pokolenie delikatne, piosenkowe, śpiewające po angielsku: Iowa Super Soccer, Drivealone, Orchid, Indigo Tree, Hatifnats, California Stories Uncovered. Gitarowcy: Muchy, Renton, Pawilon, The Black Tapes, były eksperymenty The Complainer & The Complainers, Paristetris, Woody’ego Aliena, Ballad i Romansów i Baaby, KOT‑a, 52UM‑u. Dobrą, równą formę pokazało Old Time Radio, nawet postać taka jak Gaba Kulka zyskała uznanie, nawet Dick4Dick. Znaczącą pozycję zbudowali sobie Pogodno. Wiarygodnie zabrzmiały kolejne przejawy omnipotencji Macieja Cieślaka ze Ścianki: jazzowa Ścianka Quintet i eteryczni Kings Of Caramel.
Najbliżej do mojej dziesiątki mieli: The Car Is On Fire („Ombarrops!”, zaczęli grać do rzeczy), Kristen („Please Send Me A Card”, postrockowe trzęsienie ziemi), Iowa Super Soccer z debiutem oraz składanka „Broniewski” – silna słowem i kilkoma bardzo dobrymi wersjami tych wykonawców co przeważnie (Ścianka, Tymon & The Transistors, Pustki, a także New York Crasnals). Podobał mi się też Psychocukier. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję napisać o tych, którzy nie zmieścili się w moim podsumowaniu dziesięciolecia. Najpóźniej za dziesięć lat...