Trudno powiedzieć, że to płyta pomyślana z rozmachem, bo londyński Kompozyt gra melanż ambientu z niespiesznym dubem – ale to zawsze godzina osiem, rzecz na dłuższe posiedzenie.
Toczy się powoli, a gdy zaczyna przypominać zespół kIRk (który na dniach wyda nowy album), szybko okazuje się, że w części utworów z „Synchronicity” na trąbce podgrywał Olgierd Dokalski, muzyk kIRka i zespołu Daktari.
Kompozyt tworzą bracia Michał i Piotr Żuralscy. Warto podkreślić ich talent do tworzenia utworów ciepłych i jasnych, które nie są oczywistym kierunkiem dla rodzimych ambientowców. W Polsce w tym gatunku zawsze było więcej mroku niż piękna – kategorii, na którą powołują się Żuralscy, choć i oni umieją przybrudzić swoje kojące i melodyjne, ale mocno zbasowane utwory. Kompozyt używa automatów perkusyjnych i analogowych syntezatorów, a u początku „Synchronicity” była improwizacja. Stąd pewnie prosty puls odmierzający kolejne minuty z Kompozytem. Bardzo atmosferyczna, wciągająca płyta.
Tekst ukazał się 5/5/18 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji
Pingback:Najlepsze płyty roku 2018 - Jacek Świąder | Ktoś Ruszał Moje Płyty