Stereolab, ten wdzięczny i zaczytany w Marksa kosmiczny zespół, zawiesił działalność już trzy lata temu. Architektura, surrealizm, moda na lata 60., bossa nova, no i kapitał zostały. Wokalistka i liderka brytyjsko-francuskiej grupy Laetitia Sadier dopiero po jej rozpadzie zaczęła nagrywać solo.
„Silencio” to drugi podpisany jej nazwiskiem album. Płyta w dużej części brzmi jak nagranie macierzystego zespołu Sadier, tylko że lżejsze, pozbawione tego, w czym Stereolab przez swoje 19 lat (przecież Sadier ma mniej!) często się gubił – hałasu kilku przetworzonych gitar i syntezatorów. „Silencio” jest zgodnie z tytułem cichsze, na pierwszy plan wchodzi lekki pop, zgrabne melodie, uwodzicielski głos Sadier. Trochę samby, trochę funku (świetne „Fragment Pour Le Future de L’Homme”), a najwięcej dostojnej, przestrzennej senności.
Sadier to lwica lewicy, ale ma ważniejsze sprawy niż in vitro, związki partnerskie i odpis na Kościół. W chyba najbardziej przebojowym „Auscultation To The Nation” śpiewa tak: „rating agencies, financial markets and the G20/were not elected by people/in the name of what are we letting them govern our lives/they are politically illegitimate”. Razem z krautrockowym, rozpędzonym rytmem brzmiałoby to zabawnie. Jednak artystka czaruje melodyjnością, a przy tym stanowczo, na granicy rozpaczy domaga się „real democracy”. Z ulgą porzucam sny, w których byłem szefem Moody’s i premierem Wielkiej Brytanii.
Tekst ukazał się 2/8/12 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji