Pisanie o tym albumie bez użycia brzydkich słów nie daje satysfakcji. Frank Black z Pixies mówił, że gdy słucha rock and rolla, chce się poczuć tak brudny, że musi wziąć prysznic. Proszę sobie dopisać te słowa gdzieniegdzie.
Psychocukier gra rock and rolla. Działa dziesięć lat, a „Królestwo” to jego trzecia płyta. Mają renomę koncertowych szatanów, grają mocno i beztrosko, a na nowym albumie – bliżej słuchacza. Gitary wciąż są grane gęsto, ale wreszcie muzyka nie rozjeżdża się w dilejach, słychać więcej i ostrzej. Leje się krew – i jest to krew wszystkich polskich zespołów, które chcą brzmieć jak zespoły zagraniczne, a nie potrafią.
„Królestwo” dźga ten zachodonaśladowczy nurt: można nastawiać ucho na Głos Ameryki, ale nogi mieć na łódzkiej ulicy. Niby nic się tu nie dzieje, ale... „Jedno tylko pewne jest / statek, który ma przypłynąć, czarne żagle będzie mieć” („Psychonauta”).
Frank Zappa badał, czy humor może być częścią muzyki. Sasza Tomaszewski śpiewa: „Jestem Marksem i Presleyem” i ma całą rację, jeśli zgodzimy się, że rock and roll jest częścią muzyki.
Tekst ukazał się 13/10/11 w „Dużym Formacie” – w portalu więcej recenzji