Nowe wydawnictwo autorów polskiej płyty roku 2013. O ile jednak na debiucie duet Rebeka celował w piosenki, przeboje parkietów, o tyle teraz stawia na oryginalne brzmienia. „Breath” zaczyna się znamiennymi słowami: „I’m changing”.
Latem od Rebeki dostaliśmy singla „Unconscious”, na którym ten utwór (znany z płyty „Hellada”) we własnych wersjach zaprezentowali akustyczny Twilite, taneczni The Dumplings oraz hiphopowo-elektroniczny Kixnare. Teraz przyszedł czas na premierowy materiał. To ledwie dwa utwory i remiks, ale nawet tyle wystarczyło muzykom do złożenia swego rodzaju deklaracji. „Postanowiliśmy wprowadzić więcej koncertowej drapieżności do studyjnych nagrań, z pewnością będzie to dalszy kierunek naszych poszukiwań” – mówi wokalistka i współautorka muzyki Iwona Skwarek.
W listopadzie zespół jedzie w trasę koncertową, dzięki czemu łatwiej będzie zweryfikować to, o czym mówią muzycy. Jednak pierwsze słowo, jakie przychodzi do głowy po wysłuchaniu nowej epki, to raczej nie „drapieżność”. To mroczna płyta o wyrazistym pulsie, ale wyważona.
Niepokojący, elektroniczny „Breath” zaczyna się od tajemniczych ech. Cały czas trzyma w napięciu, ciągłym oczekiwaniu na przełamanie i przebojowy refren. Duet napisał odpowiednią melodię, ale zaaranżował ją zupełnie po nowemu, nie dając jej wybrzmieć, przykrywając całość mocnym basem. W tle chowa się coś w rodzaju programu. Potraktowany pogłosem głos Iwony Skwarek śpiewa: „And we sing for birds/ and we sound like rain/ and nobody gets hurt”. Ona lubi pisać takie obrazki, to jedno się nie zmienia. Dalej, na wyciszeniu, wchodzi fragment przetworzonego śpiewu bez słów i powrót do tego refrenu nie refrenu. Tu właśnie czuję mniej koncertowe, ale bardziej klubowe emocje.
Ta epka zdecydowanie nie jest tak przyjazna radiu jak przebojowe z dzisiejszej perspektywy lekkie single z debiutanckiej „Hellady”: „Melancholia” czy „Unconscious”. Druga nowa piosenka „Into The Ground” zaczyna się od dźwięków fortepianu i głosu wokalistki. Utwór – podobnie jak „Breath” – szybko wychodzi poza pierwotną formę, przez kilka minut brzmi na wiele różnych sposobów. Z czasem do głosu dochodzi najpierw skromnie, później coraz pewniej zakreślony rytm, cudaczny dźwięk ni to owada, ni to przetworzonej wiolonczeli. Żeby oddać skalę brzmieniowych poszukiwań Rebeki i liczbę produkcyjnych zabiegów obecnych w tych dwóch utworach, można przywołać Radiohead.
Dopiero wersję tytułowej piosenki podpisaną „Idiotape Remix” (przygotowaną przez trio z Seulu) można nazwać drapieżną. Mocnym rytmem i agresywnym brzmieniem syntezatora remiks wynosi tę epkę w rejon mrocznej dyskotekowej zabawy. Ze śpiewu Iwony Skwarek Koreańczycy wyciągnęli więcej desperacji, choć ich wersja nie przewyższa oryginału.
Do muzycznej zawartości epki dobrze pasuje okładka: oboje muzycy biegną przez pole przesłonięci mgłą czy dymem, przemglony obrazek daje wrażenie „fałszywego świtu”, bycia w połowie drogi, budzenia się nie wiadomo do czego. Można się złościć, że „Breath” mocno różni się od „Hellady”, ale moim zdaniem to zaleta nowego materiału.
Tekst ukazał się 8/11/14 w Wyborcza.pl/kultura