To, co robią Sleaford Mods, jest ordynarne, żulerskie i dresiarskie. Jedni porównują ich do The Fall, drudzy do The Streets – chodzi o wyrzucanie z siebie grubych słów (robi to Jason Williamson) na tle prostych, monotonnych i twardych podkładów czerpiących ze studni punk rocka i hałaśliwej elektroniki (Andrew Fearn).
Modsi to brytyjska subkultura mająca korzenie w latach 60., związana z marynarkami „do figury”, skuterami i setką innych rzeczy, ale Sleaford Mods nie mają z nimi wiele wspólnego. Oto niegrzeczna i współczesna twarz robociarskiej Anglii, z obszczanymi spodniami i obrzyganymi kurtkami. Zaczęło się w 2006 roku i trwa już kilka CD-R-ów i trzecią płytę. Miało być solo („I used to be in bands, fuckin’ hated it”), a jest duet. Językowo są ponoć zbyt brytyjscy, żeby łapał ich ktokolwiek spoza Wysp, ale koncertowali już na kontynencie i było OK.
W jednym z najlepszych na tej płycie „Liveable Shit” padają przecież nazwiska Lou Reeda, GG Allina, Gary’ego Oldmana (w roli Drakuli) i Keanu Reevesa. Są one znane równie szeroko, jak częstsze w tekstach Sleaford Mods słowa: kibel, sikać, pub, alkohol, futbol, mikrofalówka, przemoc, „lajki”, sieci społecznościowe, SS, klasa średnia, życie. Williamson wyrzuca z siebie między przekleństwami, wyrapowuje, burczy. W całej wściekłości agresywnych, ale też ironicznych Angoli pada niezbyt odkrywcze, ale tu zaskakujące zdanie: „We don’t get what we ask for/ We get what we deserve” („Under The Plastic And N.C.T.”). Ich ostrze z biegiem lat i płyt się stępia, ale wciąż można się nim ładnie pobawić.
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” 9/5/14