Menu Zamknij

Kategoria: koncerty

Gdzie są twoje pieniądze

Minister Zdrojewski przy­znał dota­cje na muzy­kę. Listę tych, co dosta­li i nie dosta­li, wrzu­cił do inter­ne­tu.

Parę zna­jo­mych orga­ni­za­cji i osób nie dosta­ło pie­nię­dzy od mini­ster­stwa. Martwię się razem z nimi, ale wie­rzę, że pora­dzą sobie bez tej for­sy i wyj­dzie im to na zdro­wie. Dostało ją za to spo­ro imprez, któ­re pro­mu­ją nie pol­ską kul­tu­rę, lecz zagra­nicz­ną, i to prze­cho­dzo­ną. Sens finan­so­wa­nia z pań­stwo­wej kasy Off Festivalu, któ­ry wyda­je 600 tysię­cy na zapro­sze­nie nędz­ne­go (jak się oka­za­ło) My Bloody Valentine i wręcz bez­na­dziej­nych Smashing Pumpkins, widzą już chy­ba tyl­ko w mini­ster­stwie. Ile dla Offa? 300 tysię­cy. Zaproszą za to zespół o poło­wę gor­szy od MBV. A nie, prze­pra­szam, wezmą jesz­cze for­sę od woje­wódz­twa i będzie cacy.

To tyl­ko przy­kład. Na Off i tak się wybio­rę – z sen­ty­men­tu i po to, żeby obej­rzeć o 15.00 pol­skie zespo­ły, któ­re dosta­ną gro­sze za swo­je kon­cer­ty. Charakterystyczne jest to, że poza komer­cyj­ny­mi molo­cha­mi sprze­da­ją­cy­mi kar­ne­ty idą­ce w set­ki zło­tych pań­stwo pol­skie finan­su­je zatę­chłe, miesz­czań­skie imprez­ki, cza­sem ze spon­so­ra­mi w posta­ci pań­stwo­wych kon­cer­nów, gar­dzi zaś kul­tu­rą oddol­ną, nie­kon­tro­lo­wa­ną, tanią i przede wszyst­kim mło­dą. Przedkłada nad nią prze­gni­łe festi­wa­le jaz­zo­we (nie tyl­ko jaz­zo­we, ale sło­wo „jazz” jest chy­ba naj­czę­ściej wystę­pu­ją­cym w mini­ste­rial­nym doku­men­cie) odwie­dza­ne rok w rok przez ten sam trze­ci gar­ni­tur muzy­ków zagra­nicz­nych. Miło, że tacy do nas przy­jeż­dża­ją, mają licz­ną widow­nię, dla­cze­go jed­nak ich przy­jazd opła­cać z pań­stwo­wych pie­nię­dzy? Wydaje się, że pie­nią­dze pol­skich podat­ni­ków słu­żyć powin­ny roz­wo­jo­wi rodzi­mej kultury.

Trzeba pogra­tu­lo­wać Krakowskiemu Biuru Festiwalowemu – zło­ży­ło dwa wnio­ski i na każ­dy dosta­ło 600 tysię­cy zło­tych. Na pew­no przy­go­tu­je uda­ne impre­zy: festi­wa­le Sacrum Profanum i Misteria Paschalia (trzy edy­cje). Uda się też festi­wal Muzyka w Starym Krakowie trwa­ją­cy w 2013 r. 17 dni – w 2014 impre­za otrzy­ma 300 tysię­cy. Unsound, nie tyl­ko kra­kow­ski, zbie­rze zasłu­żo­ne 350 tysię­cy i prze­wi­du­ję, że znów wyprze­da więk­szość kon­cer­tów, jeśli nie wszyst­kie, bo ma orga­ni­za­to­rów z gło­wą na kar­ku, a nie tyl­ko z kie­sze­nia­mi bez dna.

Dlaczego tyl­ko Kraków? Za war­szaw­skie Szalone Dni Muzyki (dale­ce nie naj­cie­kaw­szą sto­łecz­ną impre­zę) zapła­ci­my 200 tysię­cy, tyleż za cen­ne lubel­skie Kody oraz cie­szą­cy się złą sła­wą wśród pol­skich muzy­ków kato­wic­ki Rawa Blues. Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu jest wart 350 tysię­cy, w związ­ku z czym za jedy­ne 140 zło­tych moż­na obej­rzeć na nim występ Rufusa Wainwrighta, sfi­nan­so­wa­no też kon­cert ulu­bień­ca Wrocławia L.U.C.-a (40 zło­tych). Z dru­giej stro­ny – kato­wic­ki Ars Cameralis zasłu­żył w tym roku na okrą­głe zero. Cennemu łódz­kie­mu Festiwalowi Tansmana przy­zna­no 300 tysię­cy. Impreza Pamiętajmy o Osieckiej pochło­nie 170 tysię­cy, wpi­so­we dla mło­dych arty­stów bio­rą­cych udział w kon­kur­sie to 35 zło­tych. Na liście jest też dość pokracz­ny war­szaw­ski festi­wal Ogrody Muzyczne. Trwał w zeszłym roku mie­siąc i niczym Frankenstein skła­dał się z nie­pa­su­ją­cych do sie­bie czę­ści: tro­chę muzy­ki litew­skiej (domy­ślam się, że za pie­nią­dze litew­skich part­ne­rów impre­zy), sean­se fil­mo­we na cze­le z „Sugar Manem”, tro­chę euro­pej­skiej ope­ry i bale­tu, mot­to z Miłosza plus naj­cie­kaw­sza z tego wszyst­kie­go muzy­ka Lutosławskiego – tyl­ko czte­ry kon­cer­ty. Organizuje to ta sama eki­pa co Szalone Dni Muzyki. Od mini­stra: 150 tysię­cy. Za co pła­ci­my? Wszystko da się już przy­le­pić do wszyst­kie­go, festi­wal może trwać i trzy mie­sią­ce dzień w dzień. Poszczególne kon­cer­ty Ogrodów Muzycznych mają sens. Cała impre­za – nie.

Związek Producentów Audio-Video ubie­gał się o dofi­nan­so­wa­nie gali Fryderyków w Sali Kongresowej. Szczęście, że nie w hote­lu Flamingo w Las Vegas. Starań ZPAV nie doce­nio­no. Jednak przy obec­nej poli­ty­ce siłę prze­bi­cia mają tyl­ko naj­więk­sze z alter­na­tyw­nych imprez, te ści­śle komer­cyj­ne. Rywalizują one o pie­nią­dze mini­stra, o moje pie­nią­dze, z żenu­ją­cy­mi festi­wa­la­mi mizia­nia się po dup­ciach i z jed­no­ra­zo­wy­mi pro­jek­ta­mi stric­te komer­cyj­ny­mi. Dostają od nich mniej, tyle samo albo wca­le. Powtarzam, mizia­nie się po dup­ciach nie jest złe. Dlaczego jed­nak je dofi­nan­so­wy­wać? Za ple­ca­mi tych trzech grup lide­rów zosta­ją naj­cen­niej­sze impre­zy śred­niej i małej wielkości.

Wymienię kil­ka imprez, któ­re nie dosta­ną w tym roku nic. To festi­wa­le, o któ­rych w ostat­nich latach czy­ta­łem, sły­sza­łem bądź w nich uczest­ni­czy­łem. Nie wszyst­kie są fan­ta­stycz­nie cie­ka­we, ale chciał­bym wie­dzieć, w czym są gor­sze od Offa, festi­wa­lu Osieckiej, Ogrodów albo Sopot Jazz Festivalu (100 tysięcy).

Skrzyżowanie Kultur (10. edycja)
Ad Libitum
Audio Art
Ethno Port
FreeForm
Transvizualia
Audioriver
Asymmetry
EtnoUgór
Alter Space (część Open’era)
Seven Festival Węgorzewo
Francophonic Festival
Tauron Nowa Muzyka
Mózg Festival (10. edycja)
Soundedit
Original Source Up To Date
Ars Cameralis
CoCArt
Life Festival Oświęcim
LDZ Alternatywa.
Błędy for­mal­ne uwa­li­ły SpaceFest (domy­ślam się, że dziel­nie wal­czył­by o przed­ostat­nią pozycję).

Festival Slot Art zebrał mniej punk­tów niż impre­za „ ‘Tu zaczę­ła się Polska’ – Koncert Placido Domingo z oka­zji kano­ni­za­cji Jana Pawła II i 1050-lecia pol­skiej pań­stwo­wo­ści”. Serio.

Wydaje mi się, że to, co dziś (wczo­raj) prze­wa­li­ło się przez inter­ne­ty, to jest „Powódź ognia. Muzyczne zde­rze­nie kul­tur”. Dobranoc. Niech się nam wszyst­kim przy­śnią pieniądze.

Spacefest nr 2, 7–8 grudnia 2013, Gdańsk

Krótką rela­cję z tego festi­wa­lu przy­go­to­wa­łem w ramach obo­wiąz­ków zawo­do­wych. Zostało jed­nak spo­ro mate­ria­łów i obser­wa­cji, któ­re nie paso­wa­ły do logo z czer­wo­nym pro­sto­ką­tem (któ­ry ktoś ostat­nio nazwał kwa­dra­ci­kiem). Dla fanów angiel­skie­go fut­bo­lu i mia­sto­wych barów mlecznych.