W zeszłym roku warszawski duet Fuka Lata przeniósł się do Berlina. Tam narodził się siostrzany projekt Non-Human Persons w tym samym składzie. Jeszcze przed premierą debiutanckiej płyty artyści ze swoimi występami mocno weszli w nocną tkankę stolicy Niemiec.
Poza tym grają na europejskich festiwalach, np. w ten weekend dwa razy w Wilnie. Zazdroszczę tym, którzy mogli ostatnio usłyszeć ich na żywo, bo „No Fear” zawiera mocny materiał. „Berlin daje i kształtuje, oddajesz więc, co najlepsze” – mówi wokalistka Lee Margot.
Podoba mi się pomysł tych dwojga na muzykę, mimo że nie jest ona ani wybitnie awangardowa, ani piosenkowa. U Non-Human Persons znajduję wątki zaznaczone już w dorobku Fuka Lata. Zamiast rewolucji w muzyce jest zgłębianie terytorium między ciemnym, głośnym klubem (zbiorowe doświadczenie techno) a jakimś plemiennym rytuałem (również zbiorowe doznanie). Wprowadzenie ciała w trans jest przygotowaniem do przeżycia duchowego. Utwory NHP kończą się ucięte za wcześnie, chce się ich słuchać dłużej niż kilka minut, nie wynurzać się z muzycznej toni. To nie piosenki. Jest coś bajkowego, nierealnego i okrutnego, w tym, jak Lee Margot i Mito za pomocą urządzeń elektronicznych i głosu tej pierwszej opowiadają siebie. Śpiew jest zawsze otulony pogłosem, jaki dorosły przez mgłę pamięta z dzieciństwa, gdy przekraczał progi obcych kościołów. Eteryczność wokalistki burzy się w „Devil And Cinderella” („are you a killer or a porn star”). Z kolei natarczywy rytm niknie tylko w miniaturze „Lucy Sun” – może to zapowiedź nowego kierunku? Tajemnica.
Tekst ukazał się 5/9/14 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji