Armia syntezatorów walczy o odświeżenie formatu neo soulu czy może wokalnego jazzu. Kochają ten zespół Prince, Erykah Badu i Q‑Tip. Mają rację: „Choose Your Weapon” to świetnie zaśpiewana, nowoczesna w brzmieniu płyta, którą prędzej niż na półce „soul/jazz” można położyć w działce „australofuturyzm”.
Mamy bowiem do czynienia z kwartetem z Melbourne. Na jego czele stoi wokalistka i gitarzystka Nai Palm, wielbicielka Alice Coltrane wychowana na muzyce etnicznej z całego świata. Stąd w piosenkach Hiatus Kaiyote liczne i gładkie zmiany rytmu. Liderkę można porównać z Janelle Monae – dzięki charyzmie, ale też nastrojowi i dopracowaniu piosenek. Wszechstronna Nai Palm nawiązuje do stylu królowej miejskiego jazzowego grania Esperanzy Spalding („Borderline With My Atoms”), ale też zapuszcza się w okolice zarezerwowane dla Björk (Islandka mogłaby zaśpiewać „Breathing”). Mam na myśli także muzyczną stronę tej płyty.
Sami Hiatus Kaiyote przedstawiają w internecie swoją muzykę jako „multi-dimensional, polyrhythmic gangster shit”. Palm jest nawet podobna do Yolandi Visser, ale głównie wizualnie, a muzyka grupy nie jest aż tak porąbana. Większa część albumu jest utrzymana w średnich i wolnych tempach, ale podkręcone brzmienia syntezatorów Simona Mavina nadają płycie ciężar, a mistrzostwem jest „Atari”. Tytuł oddaje intensywność muzyki, jej barwę, a Palm śpiewa dokładnie tak samo jak w balladach – mocno, wyraziście, jakby to podkład powstał po nagraniu wokalu, a nie odwrotnie.
Pewnie te nowoczesne brzmienia będą pierwszą rzeczą, która zestarzeje się w płycie „Choose Your Weapon”. Z drugiej strony tytuł (bardzo dobrego skądinąd) utworu „Shaolin Monk Motherfunk” sugeruje chęć przejścia do historii – „Shaolin Soul” to tytuł legendarnej serii winyli z czarną muzyką. Bardzo dobra, mająca wiele intrygujących źródeł płyta.
Hiatus Kaiyote mają już plany na 11 listopada – wystąpią wtedy w warszawskiej Proximie.
Tekst ukazał się 14/8/15 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji