Album pochodzącego z Czech Jakuba Adamca to piękny przykład humanistycznej muzyki syntetycznej. „Are You Human? Confirmed.” wart jest mszy.
Nad wydaną kilka tygodni temu płytą Jakuba Adamca, artysty czesko-polskiego, zatrzymałem się dłużej. Próbowałem ułożyć sobie w głowie to coś między techno a piosenką, ten witalny eksperyment w stylu Niemca Felixa Kubina i warszawskiego zespołu Mitch & Mitch, z przeterminowanym futuryzmem w tle.
Doszedłem do wniosku, że intelektualny opis płyty słabo pasowałby do jej przesłania. „Are You Human? Confirmed.” to zastrzyk, opis strzykawki w niczym tu nie pomoże. Ta dobra w słuchaniu płyta ma pchnąć słuchacza w głąb siebie samego, do własnych przemyśleń. Sugerowanie przez artystę, że mogą istnieć jakieś prawidłowe odpowiedzi, ograniczyłoby przyjemność obcowania z tym nagraniem.
Zagubieni wśród zer i jedynek, wciąż odświeżając liczne ekrany, co spodziewamy się odkryć, co znaleźć? Niczego już nie szukamy, dostajemy tylko wyniki wyszukiwania. Warto podjąć wysiłek, spróbować szukać samemu, na świeżo. Posługując się „Are You Human? Confirmed” jako narzędziem badań, nie mogę jednak ogłosić wesołej diagnozy.
Łoskot równego, szybszego niż w klasycznym techno rytmu „Untitled Gate” układa się w jedność z sympatycznym głosem lektora gdzieś z Europy Środkowo-Wschodniej i klawiszami grającymi naiwną melodię. Adamec przenosi słuchaczy do lunaparku, do programu telewizyjnego, do krainy zmutowanej dobranocki z lat 80. Wszystko, co dla dzieci, chciało wtedy być kolorowe, ale w bloku komunistycznym było takie, jakie być mogło – brązowe, zgniłozielone, bladoczerwone. Adamec nie jest dokumentalistą, bawi się z pamięcią i czasem.
W „Look, That’s You There? Yes. That’s Me” sympatyczny głos opowiada po angielsku o podróżach w czasie. Na końcu padają zachęcające zdanie „Is it real? Is it not? Question everything”. Stąd moja śmiałość w opisie albumu . Kolejną podróż w nieaktualną już przyszłość – dożyliśmy jej, jest odstręczająca – funduje instrumentalne „Immigrants From The Stars”.
W „Take Me To The Light” mężczyzna i kobieta pojedynkują się na krzyk – może to krzyk przerażenia – a tłem jest cokolwiek krzepiąca syntezatorowa muzyka. Drastyczne wejście krzyków w utwór zabrzmiało dziecku we mnie zabawnie, jak skrzypienie wciąż otwieranych i zamykanych drzwi.
Środkowa część albumu, od „Look...” do „Take Me...” rozbudza szare komórki do szaleństwa. Ech, nasze żałosne czasy, kiedyś przynajmniej mieliśmy odwagę i przyszłość, a w niej maszyny do podróżowania w czasie! Teraz badaniami na temat abstrakcyjnej, otwierającej mnóstwo perspektyw płyty dzielę się nieśmiało, ze strachem. Jak jednak otworzyć jakiekolwiek drzwi, jeśli się boimy?
„You’ve got a message”, mówi automat Adamca w „Discover Your Own America”. Proszę wysłuchać tej wiadomości.
Tekst ukazał się 3/2/17 w Wyborcza.pl/kultura – tamże więcej recenzji