Na początek zastrzyk na uspokojenie: Ana Roxanne, Ane Brun i Anna McClellan (z prawej).
Dalej coś dzikszego: The Avalanches, Avtomat, The Bug (z lewej) oraz Terry vs. Tori.
Wśród najbardziej wyczekiwanych płyt roku 2023 było nowe Lotto. Okazało się, że płyty są dwie, bardzo od siebie różne: ta nagrana niemal na żywo i ta mocno przetworzona. Piszę o „Axolotlu” i „Summer”.
Nie do wiary, że ta Brytyjka ma 23 lata. Jej czwarta płyta jest zachwycająca, bardzo dojrzała i mocna. Gitarą akustyczną i głosem, przede wszystkim głosem Laura Marling pokazuje, jak łączy się w muzyce szczerość „aż do krwi” i mądre słowa z wyśrubowanym poziomem kompozytorskim.
Ostatnio słyszy się o powrocie Sistars, duet sióstr Przybysz. Na razie Paulina Przybysz daje fanom płytę kolejnego po Pinnaweli projektu – Rity Pax. Nie jest to album aż tak bezkompromisowy jak jego okładka. Przybysz po prostu wywaliła komputer i sięgnęła po prawdziwe instrumenty.
Są dobre wiadomości o artystach, których cenię. Karolina Cicha zdobyła Grand Prix festiwalu Nowa Tradycja, pisałem o nim w „Gazecie” w czwartek. Nie chwaląc się, byłem bardzo przewidujący i dałem jej nazwisko jako przykład tego, o co chodzi w całym tym festiwalu i konkursie dla młodych artystów. Karolina Cicha jest najlepsza, jej ostatnią płytę „Miękkie maszyny” recenzowałem już dość dawno i mam nadzieję, że z nowego projektu wykluje się nagranie dające jeszcze więcej satysfakcji. Na Nowej Tradycji dostała też parę innych nagród, może więc wreszcie zyska uwagę, jaka od dawna jej się należy.
Zespół Drekoty, moje faworytki z ostatnich lat, ma nowy teledysk. Razem z Drekotami zaczęło się jakieś moje nowe życie, zobaczyłem, że muzyka może być oryginalna, piękna i emocjonalna. Jakoś tam moja i jednocześnie wbrew mnie kompletnie. Taka ciekawa po prostu, wciągająca. Że to jest zagadka, nad którą warto się pogłowić, w której poszperać. Niekoniecznie po to, żeby zrozumieć, nie żeby znaleźć, ale żeby szukać. Może się wydarzać coś nowego, nie jestem skazany na to, żeby czekać na polskie LCD Soundsystem, na nowego Cheta Bakera.
Coraz bardziej szacowne wydawnictwo FYH Records wydaje za to epkę grupy Judy’s Funeral. Taka to epka, że prawie płyta – ponad 20 minut muzyki, a poza tym już cała w necie. Może to i dobrze, kupią uzależnieni, których zdąży jeszcze przybyć. Ja sam na razie zaczynam słuchać i mieści mi się to jakoś w co bardziej energicznych dokonaniach trójmiejskiej sceny, z 1926 albo mocnymi fragmentami Ampacity. Trochę tam punk rocka, jest nawet coś w rodzaju grubszego Sisters Of Mercy. Będę się przysłuchiwał. Producentem nagrań jest Goran Miegoń.
Jeszcze kIRk. Wydali w tym roku dwie płyty – i jeszcze im mało. Po skandalu w Genewie, gdy z hotelu skradziono im laptopy z muzyką na nowym album i kawałem dotychczasowego dorobku, zespół szykuje się do wydania nowej epki własnymi siłami. Oprócz nowych utworów przewidziane są tam remiksy Teielte i Napszykłat. kIRk prosi o wsparcie, dlaczego więc nie dopłacić im do wydania? Parafrazując sprzedawców kosmetyków, kIRk jest tego wart.
Nowy projekt Kuby Ziołka to najbardziej wyrazista rzecz w jego dorobku. Do tej pory myślałem o nim jako o niezłym gitarzyście i interesującym w naszych warunkach wokaliście, dobrze radzącym sobie z angielskim. Koniec z tym.
Pierwsze sekundy płyty: akord durowy zdławiony w zarodku, po krótkiej ciszy buczący molowy. Na „Ament” więcej jest jednak jasnych stron niż na debiutanckiej płycie UL/KR. Wiatr zmian dmie stale i w fajnym kierunku, ale nie bardzo mocno.