Wydawało się, że nic wielkiego z Tindersticks już nie będzie, że okrzepli w wygodnej stylistyce. Tymczasem „The Waiting Room”, dziesiąta ich płyta, jak na zespół działający od 25 lat zawiera sporo atrakcji.
Powstała w środkowej Francji, gdzie lider grupy Stuart A. Staples mieszka od lat. Tindersticks grają delikatnie, są idealni do nagrywania muzyki filmowej, czym zresztą często się zajmują. Tym razem odwrotnie – do każdej z 11 piosenek zamówili krótki film, ale bardziej w stylu Tindersticks jest to, że płytę otwiera kompozycja Bronisława Kapera z „Buntu na Bounty” z Marlonem Brando. Nieźle!
Jeszcze większe zaskoczenia kryją się w piosenkach. Po długim szukaniu pomysłu na „Planting Holes”, Staples oparł utwór na dźwiękach fortepianu i... deszczu padającego na patelnie do paelli. Raźne „Help Yourself” to... afrobeat z popisową grą sekcji dętej (aranżacje jazzmana Juliana Siegela). A czerpiące z kraut rocka „Were We Once Lovers?” łączy suchą partię basu, wirujący puls klawiszy i smyczki spychające w cień gitarę. „How can I care when it’s the caring that’s killing me”, śpiewa tu Staples. Na płycie tworzy duety z Jehnny Beth z Savages i zmarłą kilka lat temu Lhasą De Sela – dialog „Hey Lucinda” z tą ostatnią powstał jeszcze w 2009 r. Ta piosenka dowodzi, że Tindersticks są dziś wieczorową wersją The National – elegancką, ale też zawadiacką. Tyle że są bogatsi o obłędne trąby.
Tekst ukazał się 29/1/16 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji