Na trzeciej płycie artysta powinien nie tylko potwierdzić umiejętności, ale też zrobić coś nowego. Gorąco przyjęte dwa pierwsze albumy Warpaint, żeńskiego kwartetu z Los Angeles, wysoko zawiesiły poprzeczkę.
Rockowy skład, mistrzostwo w kreowaniu sennych, a czasem posępnych nastrojów, talent do układania melodii – i co dalej?
Nowe jest lekkie. „You’re a new song baby/ you’re a new song to me”, śpiewają Emily Kokal i Theresa Wayman w „New Song”, hiciorku z syntetycznymi brzmieniami jak z lat 90. W opartym na przebojowej linii basu „So Good” brzmi leniwy pop a la stare MGMT, do słów: „Can’t you tell me all your secrets /I’ll tell you all mine”. W „Don’t Let Go” słychać akustyczną gitarę i chórek.
Najlepszy utwór na płycie „By Your Side” łączy klasyczne nowofalowo-mgliste brzmienie Warpaint z... r’n’b i hip-hopem. To także zasługa perkusistki Stelli Mozgawy, Australijki polskiego pochodzenia. Jej gra imponuje od pierwszego utworu do przedostatniego (ostatnie „Today Dear” to ballada bez perkusji). Gra niezwykle precyzyjnie, punktuje rytm, panuje nad ekspresją, ale też ma swing.
Niezła płyta, ale nie jest jeszcze strzałem Warpaint w dziesiątkę. Gdy stare (niezależne korzenie) przestanie gryźć się z nowym (marzeniem o listach przebojów), będzie środek tarczy.
Tekst ukazał się 30/9/16 w „Gazecie Wyborczej” – w portalu więcej recenzji